W chodzeniu na świetlicę szkolną nie ma nic strasznego. Wiele pokoleń dzieci chadzało do świetlicy i żyją, a nawet mają się dobrze. Skąd więc wzięła się nasza niechęć do tego miejsca?
Moje dziecko właśnie rozpoczęło naukę w 2. klasie szkoły podstawowej. W tym roku jej plan lekcji jest jeszcze bardziej "urozmaicony". Rok temu narzekałam, że jednego dnia zaczyna lekcje o 7.50, a innego o 12.40... Teraz lawirujemy pomiędzy trzema zmianami. Raz lekcje zaczynają się przed 8, a kończą po 11, innym razem zaczynają o 10, a kończą po 14, a jeszcze innym pierwsza lekcja wypada przed 13, a ostatnia po 16.
W całym tym szaleństwie udało nam się stworzyć taki grafik tygodniowy, by córka spędzała na świetlicy tylko kilka godzin tygodniowo. Ten sposób odciąża nie tylko dziecko, ale i rodziców.
Przeczytaj: Poranne lekcje to "przemoc systemowa"? Oto, co dzieje się w organizmie dziecka, gdy wcześnie wstaje
Nie taka świetlica straszna, ale...
Świetlica w szkole mojej córki jest otwarta między 7 a 17 więc większość rodziców jest w stanie się wyrobić, by na czas zaprowadzić dzieci i je odebrać. 10 godzin spędzonych w szkole - na lekcjach i na świetlicy, na początku 1. klasy, wydawało się mojej córce niezłą przygodą, zwłaszcza gdy w wejściu do szkolnego holu, zobaczyła za szybą sporą salę zabaw ze zjeżdżalnią i piłeczkami. Tyle że rok temu, ta część szkolnej świetlicy okazała się... zamknięta.
Powodem był funkcjonujący jeszcze reżim covidowy. Świetlicą była zatem zwykła sala lekcyjna z dwuosobowymi ławkami i bez zabawek, na których mogłyby się przecież szerzyć bakterie. Co więcej, dzieci nie miały też prawa przynosić własnych zabawek z domu. Gdy więc odrobiły lekcje pod okiem nauczycielki świetlicowej, przychodził czas na wielogodzinną nudę, spanie w ławce w niewygodnej pozycji i oczekiwanie na rodziców wracających z pracy...
Z tej dziecięcej męki, powstał pomysł, który okazał się na tyle dobry, że kontynuujemy go do dziś, mimo iż część ludzi zapomniała już o covidowej rzeczywistości, w tym, w sumie, my sami. No właśnie, ale dlaczego wciąż piszę w liczbie mnogiej?
Dowiedz się: Kalendarz szkolny - ważne daty i dni wolne od szkoły 2022/2023
Grafik jak z amerykańskich filmów
Wychowawczyni mojej córki pewnie nie jest zachwycona, gdy wyciąga listę osób upoważnionych do jej odbioru. Biorąc pod uwagę, że prawnych opiekunów się w niej nie wymienia, więc ja i mąż jesteśmy uprawnieni "z urzędu", widnieje na niej 5 osób. Nie są to jednak osoby wypisane "na wszelki wypadek", tylko realnie biorące udział w naszej codziennej szkolnej logistyce.
Grafik zaprowadzania i odbierania dzieci ze szkoły podzieliliśmy na 3 rodziny. Wszystko rozplanowane jest tak, żeby żaden rodzic się nie umęczył, a jednocześnie, by dzieci były dobrze zaopiekowane i nie spędzały życia na świetlicy. Tak więc, gdy ja jadę do redakcji bladym świtem, by zdążyć przed korkami, a moja córka zaczyna zajęcia o 10, to na śniadanko wiozę ją do przyjaciół, których córka chodzi do tej samej klasy. Jej tata zaczyna pracę sporo później, więc może ogarnąć poranki. Z kolei, gdy dzieci wychodzą wcześnie ze szkoły, to idą na zajęcia dodatkowe, których organizatorzy deklarują zgarnianie dzieci ze szkoły do swojej placówki, a stamtąd odbiera je moja mama.
Z kolei, gdy dzieci zaczynają lekcje na rano, wiezie je trzeci tata z naszej "rodzicielskiej ekipy", który biuro ma bardzo blisko od szkoły, więc ma "po drodze". A gdy kończą po 16, ze szkoły odbiera je jedna z mam, pracująca do 15.30. Mi osobiście przypada odbieranie dzieci w piątki, gdy mam pracę zdalną i mogę "urwać się" na godzinkę.
Brzmi skomplikowanie, ale wcale takie nie jest. Całą filozofią, było przemyślenie tego, jak ułożyć ten grafik, dostosowując go do trzyzmianowego planu lekcji i zajęć dodatkowych, na które nasze dzieci, całe szczęście, także chodzą razem. Udało się. Powstał wielki, multikolorowy grafik, który wisiał w każdym domu i rzeczywiście się sprawdzał przez cały poprzedni rok. Teraz mamy nowy, podobny, do którego jeszcze czasem zaglądamy. Za kilka tygodni pewnie znowu będziemy działać jak w szwajcarskim zegarku nawet bez patrzenia na ściągawkę w przedpokoju.
Zobacz też: Zdrowe drugie śniadanie do szkoły - co zapakować dziecku?
Dlaczego dalej kontynuujemy tradycję grafiku dla trzech rodzin?
7- i 8-latki, to w wielu wypadkach jeszcze za małe dzieci, by chodzić samodzielnie do szkoły. Zwłaszcza, że nasze mają do pokonania dwa spore skrzyżowania i w sumie cztery przejścia dla pieszych. Z kolei siedzenie cały dzień na świetlicy? Da się. Ale po co, gdy można to zrobić inaczej? W zeszłym roku zdarzyło się kilka takich dni, że coś komuś wypadło i cała nasza trójca siedziała na świetlicy dłużej...
Nic przyjemnego. Zimowe krótkie dni, gdy wychodzą z domu jak jest ciemno i wracają, jak znowu jest ciemno... Do tego poranne wstawanie, lekcje, nauka, zajęcia dodatkowe i brak typowego odpoczynku, gdzie można pobawić się na dywanie lub powylegiwać na kanapie. To sporo jak na małego ucznia. Nasze dzieci były po prostu zmęczone. Nic dziwnego. Taki tryb dnia porównałabym do pracy dorosłego, a do tego dziecięce organizmy nie są jeszcze przecież w pełni gotowe.
Tak jest naprawdę dobrze i z całego serca polecam ten system każdemu, kto jest w stanie tak zorganizować szkolną rzeczywistość.
Codziennie czuję rozpierającą wdzięczność do losu i do "moich ludzi", że tak nam się udało to wszystko fajnie zgrać, a szkolna logistyka nie jest dzięki temu taka straszna. A dzieci? Myślę, że nie tylko zyskują sporo więcej odpoczynku, ale i życiowej nauki. O tym, jak korzystnie działa praca zespołowa i jak dobrze jest dawać coś od siebie innym, a przy tym móc liczyć na kogoś w zamian.
Sprawdź: Lista wyprawkowa do zerówki. Zobacz, co trzeba kupić 6-latkowi