"Nasi rodzice byli wyluzowani, a i tak wyrośliśmy na ludzi. Czemu dziś musimy się tak spinać?"

2024-03-11 13:12

Większość milenialsów ma podobne wspomnienia z dzieciństwa. Biegaliśmy z kluczem na szyi, robiliśmy różne akrobacje na trzepaku, piliśmy z jednej butelki (wcześniej przecierając ją dłonią). Czy mamy żal do naszych rodziców, czujemy, że za mało o nas dbali? Najczęściej wręcz przeciwnie, lubimy wracać do czasów dzieciństwa.

Nasi rodzice byli wyluzowani, a i tak wyrośliśmy na ludzi. Czemu dziś musimy się tak spinać?

i

Autor: Getty Images "Nasi rodzice byli wyluzowani, a i tak wyrośliśmy na ludzi. Czemu dziś musimy się tak spinać?"

W felietonie pewnej mamy z Australii dostrzegłam elementy ze swojego życia. Pisała o pitej na problemy żołądkowej coli, o spędzaniu dni na zewnątrz bez ochrony przeciwsłonecznej. O "zwyczajnych" imprezach urodzinowych i o włosach obcinanych w domowym zaciszu, a nie u dziecięcego fryzjera.

Wskazywała przy tym, że jest przekonana, że jej mama także przejmowała się wychowywaniem dzieci, jednak nie na takim samym poziomie, jak wśród dzisiejszych rodziców. My często wywieramy presję sami na sobie i dążymy do bycia perfekcyjnymi. Warto?

Spis treści

  1. Dzieciństwo lat 90. to nie bajka
  2. Co pamiętamy z dzieciństwa?
Najczęstsze błędy wychowawcze, które popełniają rodzice

Dzieciństwo lat 90. to nie bajka

Domofony nie były zbyt popularne. Korzystaliśmy z nich do dzwonienia po kolegów czy do meldowania się rodzicom, ale o wiele wygodniej było po prostu krzyknąć. Nie wiem, w którym momencie życia przestałam słyszeć głosy dochodzące z podwórka, chyba jakoś wraz z końcem podstawówki zniknęło "wyjdziesz?!". Zastąpiły je krótkie SMS-y lub puszczone "strzały". Trzeba było działać błyskawicznie, gdy ktoś odbierał to traciliśmy cenne minuty. A niektóre wiadomości było trudno rozszyfrować, limit znaków zmuszał do kombinacji, które niekoniecznie rozumiał odbiorca.

Większość dnia spędzaliśmy na zewnątrz, wymyślając sobie różne - niekoniecznie bezpieczne - zabawy. Wracaliśmy, gdy zaczynało się "nasze" pasmo na Polonii, lub te "lepsze" dobranocki. Nikt nie musiał siłą odciągać nas od ekranów, nawet gdy nasze życie zdominowały gry na Pegasusie i wymieniane na bazarkach kartridże 1000 w 1, niewiele zmieniło pojawienie się komputerów. Chociaż to sama sieć zniechęcała nas do korzystania, charakterystyczny dźwięk modemu telefonicznego wiele osób wciąż jest w stanie sobie przypomnieć.

Każdy miał czas na swoje sprawy, ale był też ten zarezerwowany dla rodziny. Nie tylko na obowiązki, ale i na wspólną rozrywkę - nie zawsze były to "wielkie" atrakcje, czasem to wieczór spędzony na grze w "Państwa-miasta", a innym razem - na oglądaniu "Zwariowanych melodii".

Przeczytaj także: Co dla rodziców oznacza szczęśliwe dzieciństwo?

Co pamiętamy z dzieciństwa?

To są moje wspomnienia z dzieciństwa. I tak, ja też piłam colę (koniecznie rozgazowaną), wydaje mi się nawet, że było to jedno z zaleceń lekarza. W końcu medycyna też się zmienia, nie tylko rodzicielstwo.

Kiedyś też były poradniki, rodzice wymieniali się doświadczeniami, ale… chyba byli bardziej wyluzowani. I nie to, że się o nas nie martwili, ale pozwalali nam na więcej swobody. A my "wyrośliśmy na ludzi". Wiemy, że trzeba zapinać pasy w samochodzie, a opalanie wcale nie jest takie dobre.

Czy dziś takie rodzicielstwo jest możliwe? Czasem ciężko jest odpuścić. Nie wszystkie rzeczy można sobie poukładać w głowie, czasem zwycięża czarnowidztwo. Do tego dochodzą różne obowiązujące trendy w wychowaniu, są rzeczy, na które inni rodzice patrzą nieprzychylnym okiem. Nie zawsze jest łatwo wyjść z głównego nurtu i postępować tak jak czujemy.

Ale może - wzorem australijskiej mamy - powinnyśmy spróbować nauczyć się odpuszczać, spróbować przestać tworzyć niekończące się listy rzeczy do odhaczenia? W końcu to nie je zapamiętają nasze dzieci.

Przeczytaj także: Te rzeczy zapamiętają nasze dzieci. Będziemy dla nich wspaniałymi rodzicami