Telefony to zmora i małych, i dużych. Narzekają na nie nauczyciele, niszczą relacje między dziećmi a rodzicami. Nic dziwnego, że staramy się rezygnować z nich, gdy tylko jest to możliwe. Cyfrowy detoks nie jest jednak łatwy - nie tylko dla najmłodszych, problem z odłożeniem telefonu na bok mają i dorośli.
Nasza czytelniczka postanowiła wykorzystać moment i nie pakować synowi telefonu na obóz. Nie przewidziała, że to sprawi, że będzie traktowany jak dziwadło. "Dajecie dzieciom telefony na obozy?" - pyta w mailu pani Dagmara. Oddaję jej głos.
Dziecko pojechało na obóz bez telefonu. "Plan wydawał mi się dobry"
Teraz już czasu nie cofnę, ale jestem ciekawa, jak to robią inni rodzice: dajecie dzieciom telefony na obozy? Ja nie dałam i już żałuję. Myślałam, że to dobre rozwiązanie, a okazało się, że wyrządzam dziecku krzywdę.
Od samego początku było jasne, że dzieci nie będą mogły swobodnie korzystać z telefonów. Miały być w depozycie u wychowawców i wręczane tylko na godzinę dziennie. Stwierdziłam, że telefon syna zostanie w domu. Przetrwa godzinę bez telefonu, brak ekranu dobrze mu zrobi, a jak będzie chciał do nas zadzwonić, to poprosi wychowawcę. W końcu teraz każdy ma darmowe minuty, czasy puszczania sygnałów minęły, raczej nie ma problemu, aby skorzystać z czyjegoś telefonu. Plan wydawał mi się dobry.
Przeczytaj także: Dzieci tkwią przed ekranami telefonów? Ta szkoła znalazła rozwiązanie problemu
Wydaje mi się, że mój syn nie korzysta nadmiernie z telefonu, to raczej taka norma, chociaż czasem zdarza mu się przesadzić. Wraca ze szkoły, patrząc się w ekran albo rzuca plecak i już idzie grać. Ogląda jakieś filmiki, które może nie są jakieś kontrowersyjne czy niebezpieczne, ale nic nie wnoszą do jego życia, marnują czas. Podobnie jak te wszystkie gierki, w które gra z kolegami, nie wydaje mi się, aby go jakoś rozwijały. Ale wszyscy grają. Wystarczy zajrzeć do szatni po lekcjach, aby zobaczyć dzieciaki siedzące obok siebie, wpatrzone w ekrany.
Pomyślałam, że może na wakacjach takich obrazków nie będzie, że mój syn jakoś nie odczuje braku telefonu. Będzie korzystał z obozowych atrakcji i nawiązywał nowe znajomości. Tylko okazało się, że do tego potrzebny jest telefon.
Przeczytaj także: Czy dziecko jest gotowe na samodzielny wyjazd na kolonie? Zrób szybki test
Syn pojechał na obóz w sobotę, w niedzielę zadzwonił wychowawca. Po chwili usłyszałam zrozpaczone dziecko. Nie chodziło o to, że coś mu się stało, że tęskni, coś mu zginęło. Problemem był telefon, a raczej jego brak. Okazało się, że większość dzieci na obozie ma ze sobą telefon, oprócz mojego syna może ze troje, czworo go nie zabrało. W grupie mojego syna tylko on nie ma telefonu, wciąż musi odpowiadać na pytanie, czemu go nie zabrał, dzieci uważają, że to coś dziwnego.
Grają razem, chwalą się osiągnięciami. Dowiedziałam się, że mój syn ma lepsze (chyba) OG skiny i więcej pucharków, ale nikt mu nie wierzy, bo nie ma jak pokazać. Odpada we wszystkich rozmowach, bo uważają, że pewnie nigdy nie grał, więc nie może im doradzać. Jest na uboczu i później, nie mają do niego zaufania i nie wybierają w pierwszej kolejności do drużyny. Rozmowy często dotyczą gier czy obejrzanych filmików, mimo że mój syn doskonale wie, o co chodzi, brak telefonu go skreśla. Dostał już łatkę dziwaka.
Przeczytaj także: Pakowanie z głową, czyli co włożyć dziecku do plecaka na wyjazd
Nie sądziłam, że brak telefonu to aż taki problem i wykluczenie w grupie. Mój syn jest naprawdę fajnym dzieckiem, a nie ma tego jak pokazać, bo liczy się tylko to, jakie ma wyniki w grze. Nie ma jak wkupić się w łaski grupy, wszystko zaczyna się od telefonu.
Jeszcze tydzień obozu, mam nadzieję, że wszystko się rozkręci i ten telefon nie będzie aż takim problemem. Póki co po tym pierwszym dniu czuję, że zawiodłam.
Przeczytaj także: Dziecko jedzie na wakacje z dziadkami? O tych dokumentach musisz pamiętać