Ranna nerwówka. Kobieta ma sposób, jak jej uniknąć
Każdy rodzic wie, że poranne szykowanie się do wyjścia jest jedną wielką bieganiną. Nierzadko nagle plany się zmieniają, dzieci się denerwują i urządzają awantury, trzeba sprawdzić, czy na pewno wszystko jest spakowane, a problemy dnia codziennego i milion pytań muszą mieć swoją odpowiedź. Wiele rodziców przyzna, że przygotowanie, by wyjść do szkoły, wiąże się ze stresem, krzykami i nerwami. Pewna samotna mama uznała, że nie ma czasu, by mierzyć się z tym każdego poranka. Postanowiła więc wprowadzić rytuał, który miałby pomóc jej tego uniknąć. Swoim sposobem podzieliła się w internecie.
Maisie, mama 3-letniej córeczki miała już dość powtarzania w kółko tego samego cyklu stresu, złości i awantur każdego poranka. Już sama nie zliczy ile razy było to powodem spóźnień zarówno jej, jak i jej córki. Wielokrotnie marzyła o tym, by poranki były spokojne i bez ciągłej bieganiny. Jej pomysł okazał się być rozwiązaniem wszystkim problemów. Jak twierdzi, jest to genialna rzecz. Większość internautów się jednak nie koniecznie z nią zgadza. Kobieta przyznała, że każdego dnia musi się mierzyć z falą krytyki i hejtem. Co w jej pomyśle tak bardzo zdegustowało użytkowników mediów społecznościowych?
Unika porannej bieganiny. Samotna mama stosuje trik
Maisie opowiedziała internautom, że budzi swoją córkę każdego dnia o 5:45. Po prostu zapala w jej sypialni światło i wychodzi, by sama móc przygotować się do pracy. Kiedy dziewczynce uda się już wystarczająco obudzić zwykle do niej przychodzi. W większości przypadków duet mamy z córką musi tuż potem udawać się do wyjścia, więc dziewczynka zazwyczaj zjada swoje śniadanie w samochodzie podczas drogi do żłobka. Jak tłumaczy kobieta:
Pytam ją dzień wcześniej, czy woli zjeść w samochodzie, czy w domu. Zazwyczaj odpowiada, że w samochodzie, żeby rano mogła dłużej pospać
A to tylko jeden z jej sposobów na szybszy poranek. Kiedy dziewczynka wieczorem kładzie się spać, mama przygotowuje ją do snu ubierając w "ubrania na jutro". Jak tłumaczy Maisie, dzięki temu jest gotowa od razu po wstaniu z łóżka i nie ma konieczności spieszenia się rankiem.
Na koniec swojego wywodu, Maisie wyznała, że zawsze posyła córkę do żłobka, nawet jeśli ta nie jest w 100 procentach zdrowa. Wszystko dlatego, że nie może sobie pozwolić na wzięcie dnia wolnego w pracy i zostanie z nią w domu. Zaznacza jednak, że wszystko jest w granicach rozsądku. Jak tłumaczy:
Katar, ból brzucha czy lekki kaszel nie są poważną chorobą. Jeśli nie podoba Ci się, że twoje dziecko może złapać przeziębienie, to nie powinieneś wysyłać go do żłobka.
A wy jak myślicie? Jest to dobry sposób na uniknięcie porannej bieganiny?