Filmów o ciąży jest wiele, jednak ciężarne potrzebują przede wszystkim relaksu i odprężenia, dlatego z góry odrzuciliśmy thrillery i horrory. Proponujemy obrazy może nie najnowsze, ale w znakomitej większości gwarantujące dobrą zabawę - komedie i filmy familijne. Dodajmy, że wybór filmów jest subiektywny. A zatem, przygotujcie popcorn, sok lub herbatę i... zapraszamy do kina w domu!
- “Junior”, reż. Ivan Reitman
Arnolda Schwarzeneggera znamy z ról robota, siłacza, człowieka, który ma magiczną zdolność unikania gradu kul. Zrobił też zadziwiającą karierę jako polityk, przez kilka lat gubernator stanu Kalifornia. Dlatego obejrzenie filmu, w którym Arnie jest w ciąży, ma w sobie dodatkowy smaczek. „Junior” to próba pokazania twardziela w iście damskich kłopotach. Cokolwiek by napisać o dziwnym pomyśle, samo zobaczenie Terminatora
w ciąży jest warte wiele. Obraz niesie ci pozytywne przesłanie: „skoro Arnie dał radę, ja
mogę tym bardziej”.
- „Luna Papa”, reż. Bachtiar Chudojnazarow
Tym, którzy są znudzeni kinem amerykańskim i szukają czegoś oryginalnego, możemy polecić komediodramat „Luna Papa”. Spędziwszy upojną noc z aktorem z wędrownej trupy, 17-letnia Mamalkat zachodzi w ciążę. Wraz z nią na poszukiwania uwodziciela ruszają jej tata oraz upośledzony umysłowo brat. Film przedstawia ich awanturniczą wędrówkę przez ogarnięty wojną domową Tadżykistan. Dziwne i zabawne przygody bohaterów komentuje czwarty uczestnik wyprawy – nienarodzone dziecko Mamalkat. Dla amatorów magii i egzotycznych klimatów.
- „Jak urodzić i nie zwariować”, reż. Kirk Jones
Perypetie pięciu par mających zostać rodzicami. Tytuł, świetna obsada, dość pozytywne opinie w sieci każą się spodziewać, że będzie boleć brzuch ze śmiechu. Tymczasem cierpienie możesz odczuwać tylko z przejedzenia kukurydzą, a euforię, gdy pojawią się napisy końcowe. Z ekranu wieje stereotypem, gagi śmieszne są pewnie dla bohaterów filmu. Ale obejrzenie go może w ostateczności rozproszyć nudę; warto skusić się na film także po to, by się utwierdzić w przekonaniu, że nie tylko ty i twój partner „to” przeżywacie...
- „Kochanie, zwiększyłem dzieciaka”, reż. Randal Kleiser
Kontynuacja „Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki”, ale nie trzeba oglądać poprzedniej części, by zrozumieć treść sequelu. Pechowy naukowiec Wayne (Rick Moranis) przez przypadek poddaje swego młodszego synka działaniu maszyny do powiększania. Powoduje to wiele zabawnych perypetii. Nie jest to może komedia, na której boki się zrywa ze śmiechu, lecz biorąc pod uwagę abstrakcyjny pomysł, twórcy podołali zadaniu stworzenia dość sympatycznego obrazu na wolne popołudnie.
- „Dziewięć miesięcy”, reż. Chris Columbus
Rożne są reakcje mężczyzn na wieść o ciąży, jednak chyba mało kto rozbija w takim momencie ukochane auto. A to właśnie spotyka Samuela Faulknera (Hugh Grant). Stres spowodowany lękiem przed zobowiązaniami potęgują zwariowani znajomi, którzy spodziewają się… czwartego potomka. Sytuacja najwyraźniej przerasta Samuela, ktory denerwuje się bardziej niż przyszła mama (Julianne Moore). Swoje trzy grosze w rozbawianiu widzów dorzuca Robin Williams w roli lekarza niepotrafiącego zachować zimnej krwi w podbramkowych sytuacjach. Poprawa
humoru – zapewniona.
- „Bobasy”, reż. Thomas Balmes
Film z pogranicza dokumentu. Śledzimy rok z życia czterech maluszków z czterech państw: Mongolii, Japonii, Namibii i USA. Kulturowo dzieli je praktycznie wszystko, ale... Dzieci są po prostu dziećmi – tryskają radością i pochwałą życia i to bije z tego kapitalnie zmontowanego obrazu. Dla przyszłych rodziców wyobrażających sobie, jak to będzie, gdy dziecko przyjdzie na świat, „Bobasy” stanowią pozycję obowiązkową. Dla tych, którzy już przeżyli pierwsze chwile ze swoim maluchem – tym bardziej. Po seansie będziecie zrelaksowani, uśmiechnięci, optymistycznie
nastawieni do życia.
- „Brzdąc w opałach”, reż. Patrick Read Johnson
Dziewięciomiesięczny chłopczyk zostaje uprowadzony dla okupu i... Nie, nie jest to trzymający w napięciu thriller, a historia raczej nie z tej ziemi, bowiem mały Blink wymyka się porywaczom i przemierza ulice Chicago na czworakach, a kidnaperzy bezskutecznie próbują go złapać. Absurd goni absurd – nawet jeśli z początku film budzi rozbawienie, to później już tylko pojawiają się pytania o poziom inteligencji tworców tego dzieła. Choć kto wie, może w Ameryce właśnie takie dzieci to norma? Film nie będzie stratą czasu, jeśli lubicie siedzieć w loży szyderców.
- „I kto to mówi”, reż. Amy Heckerling
Zastanawiałaś się kiedyś, co chciałoby powiedzieć twoje narodzone lub nawet nienarodzone dziecko? Najwyraźniej twórcy filmu myśleli o tym intensywnie, bo stworzyli kultowy już film, który rozpoczyna scena wyścigu plemników do jajeczka. Zgrabna fabuła z młodym Johnem Travoltą i idealną do swojej roli Kirstie Alley wprawi was z pewnością w dobry nastrój, nawet jeśli „I kto to mówi” widzieliście już kilka razy. No, ale wtedy zapewne nie myśleliście jeszcze o wspólnym potomstwie, więc teraz obejrzycie go pewnie z całkiem nowej perspektywy... Polecamy!
- „Projekt dziecko”, reż. Adam Dobrzycki
Film nie tyle o ciąży, ile o sposobie radzenia sobie z problemem bezpłodności. W zamyśle miał być komedią: Ania (Dominika Ostałowska) i Piotr (Zbigniew Zamachowski) nie mogą się doczekać potomka, gdyż on nie może mieć dzieci. Postanawiają skorzystać z możliwości zapłodnienia in vitro nasieniem innego mężczyzny. By nie pozostawiać kwestii ojcostwa przypadkowi, szukają dawcy nasienia wśród swoich przyjaciół. Powinno być śmiesznie, bo pomysł nie jest taki zły, a wyszło momentami kiepsko. Zaletą filmu jest to, że porusza ważny problem społeczny.
- „Taxi 3”, reż. Gérard Krawczyk
To nie jest typowy film o ciąży – została tutaj pokazana w tle serii żartów ze stróżów prawa. Jednak kolejny film o szalonym taksowkarzu i głupich policjantach trzeba obejrzeć. Bohaterowie serii, taksowkarz Daniel i policjant Emilien, mają zostać tatusiami. Jednak Emilien, totalnie zaangażowany w ściganie gangu napadającego na banki, mimo koronnych dowodów nie potrafi zauważyć, że jego kobieta znajduje się w stanie błogosławionym. Jeśli ty i twoj partner lubicie zwariowane francuskie komedie, ta was na pewno odpręży!
- „Trzej mężczyźni i dziecko”, reż. Leonard Nimoy
Jeśli czujesz, że twój mężczyzna wciąż podszyty jest lękiem na myśl o czekającym go ojcostwie, koniecznie namów go na obejrzenie tego filmu. Trzech zatwardziałych kawalerów staje przed koniecznoscią zaopiekowania się niemowlęciem. Mała Mary zostaje podrzucona na wycieraczkę ich mieszkania przez dziewczynę jednego z nich. W ruch idą pieluchy, smoczki, butelki... To dobrze zrobione rozrywkowe kino sprawi, że ojciec twojego dziecka nabierze dystansu do swoich problemów lub przynajmniej na chwilę o nich zapomni.
- „Wpadka”, reż. Jason Reitman
Ambitna prezenterka telewizyjna oraz dwudziestokilkuletni nieudacznik z gatunku „dorosły, lubiący jeść dzieciak” spotykają się na imprezie i postanawiają od razu poznać bliżej swoje najbardziej intymne części ciała. Efektem jest niechciana ciąża. Allison i Ben, choć zupełnie do siebie nie pasują, postanawiają jednak wychować wspólnie dziecko. Co z tego wyniknie? Prawdopodobnie dużo śmiechu, mimo braku szansy ucieczki od stereotypów i w większości stosunkowo prostych żartów. Ale sposób ich podania – pierwsza klasa. Ujmująca „komedia prenatalna”.