Mogłoby się wydawać, że skoro w 1991 roku Polska ratyfikowała Konwencję o prawach dziecka, nikt nie ma wątpliwości, że poniżające traktowanie, przemoc fizyczna lub psychiczna to zło w czystej postaci. Świadomość na temat tego, że kary nie przynoszą nic dobrego, jest coraz większa.
Jak jednak wynika z najnowszego raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, coraz więcej Polaków, choć negatywnie wypowiada się na temat kar cielesnych, uważa, że krzyk to dobra metoda wychowawcza. Tak twierdzi 80% Polaków.
Wciąż dobrze ma się też straszenie dzieci policjantem lub „złym panem”, który przyjdzie i zabierze dziecko, jeśli będzie niegrzeczne. Dziś jednak tego typu rad nie przeczytamy we współczesnym poradniku.
Rodzicom radzono jak umiejętnie straszyć dzieci
Nurt rodzicielstwa bliskości, które zakłada poszanowanie potrzeb i emocji dziecka to ten, który eksperci na temat wychowania dzieci wskazują jako właściwy kierunek. Próżno więc szukać w nim pomysłów na straszenie czy karanie dzieci.
W przeszłości jednak nie wyglądało to tak kolorowo i z pewnością wielu współczesnych rodziców pamięta metody, które stosowali ich rodzice. Być może właśnie dlatego sami nierzadko uciekają się do tych, które zamiast przynosić skutek - negatywnie wpływają na dzieci, ich samoocenę i dobrostan.
Kinga Szostko, działaczka społeczna i prezeska Fundacji Przedsiębiorcy Pomagają na swoim profilu na Instagramie udostępniła fotografię strony tygodnika „Panorama” z 1977 roku.
− „Uroczy” powrót do PRLu, czyli artykuł z Panoramy Nr 47, rok 1977
- opisała opublikowany w poście artykuł.
Skan jest czytelny a artykuł dość krótki, autorka postu postanowiła podzielić się również osobistą refleksją.
− Nie wiem czym straszono Was, u mnie był to zestaw do zadań specjalnych czyli wojskowy pasek lub kabel od prodiża, był też dziad który przyjdzie i mnie zabierze, oraz Baba Jaga w lesie co je niegrzeczne dzieci..I jak tak patrzę na metody wychowawcze z lat 70/80 to naprawdę przestaję się dziwić, że duża część tego rocznika (piszę o tej którą znam), ma zgotowane za dzieciaka traumy, które dźwiga do dziś
- pisze Kinga Szostko.
Jak już we wstępie wspomina autor artykułu, to kolejny tekst z cyklu porad dla rodziców w zakresie wychowania dzieci. Wcześniej na łamach tygodnika pojawiały się już rady dotyczące tego „jak bić dzieci oraz jak wymyślać dzieciom w potrzebie”.
„Za znakomity uważamy system nieokreślonych pogróżek”
Proponowany sposób może przypominać rodzicielskie „liczę do trzech!” Pokrótce chodzi w nim o to, by dzieci straszyć wizją czegoś nieokreślonego, bo im mniej namacalne niebezpieczeństwo, tym strach dziecka - większy.
− Za znakomity uważamy system bliżej nieokreślonych pogróżek. Wzór: Bandyta z opowiadania I. Babla, który tak oto straszył swoje szantażowane ofiary: „jeśli nie otrzymam tylu a tylu pieniędzy, spotka pana coś niesłychanego”. Okazuje się, że można i dzieci skłonić do niektórych przedsięwzięć i zaniechań groźbą niesłychanego
- czytamy w przytoczonym fragmencie artykułu opublikowanego w „Panoramie”.
Autor artykułu wspomina również o straszeniu dzieci służbami mundurowymi, przedszkolem, przychodnią lekarską. Za nieco przestarzałe uważa przypominanie o potworach, czarownicach czy zbójach na drodze, za to podpowiada, by ze straszeniem „nie przesadzić”:
− Straszenie dzieci ma i tradycję i perspektywy. Stosować je należy wszelako roztropnie i z umiarem, bo dziecko może się zanadto wystraszyć i wpaść we wszystkie możliwe nerwicowe fobie na raz, albo - po prostu uodporni się i stanie zuchwałe, że aż strach
- zauważa autor.
Oczywiście archiwalne wskazówki jak straszyć dzieci publikujemy wyłącznie w ramach ciekawostki, bo zdecydowanie jest to antyrada.
Zobacz też teksty rodziców, które słyszało każde dziecko. Śmieje się z nich cały internet: