W punkt tego typu sytuacje pokazali twórcy instagramowego profilu @tyleonas, na którym cyklicznie tworzą parodie z życia rodziny. Ich rolka na temat organizowania „atrakcji dla dzieci” pokazuje doskonale znany współczesnym rodzicom kawałek rzeczywistości. Warto ją zobaczyć i przeczytać wypowiedzi w sekcji komentarzy, by przekonać się, że nie jesteśmy sami w swoich odczuciach.
„Po co ja to robię?”. Pytanie, które zadaje sobie wielu rodziców
„W drodze do domu, po rodzinnym dniu pełnym atrakcji dla najmłodszych (żeby dzieci miały coś od życia) – zmęczeni fizycznie, wykończeni psychicznie, ubożsi o kilka stówek, z przebodźcowanymi i zmęczonymi dziećmi na pokładzie” – brzmi opis rolki.
Na nagraniu zaś widzimy mamę i tatę jadących w milczeniu i rezygnacji samochodem. „Czujecie ten klimat?” - pytają autorzy rolki swoich obserwatorów?
Rzeczywistość znana wielu rodzicom
Na odpowiedzi innych rodziców nie trzeba było długo czekać. Okazuje się, że podobna rzeczywistość jest znana wielu z nich.
„Jezu, jakie to prawdziwe. Myślałam, że tylko u nas tak jest”.
„I jeszcze pokłóceni, bo mąż mówił, że w domu też będzie fajnie, ale ciebie korciło wyjść i żałowałaś tego już po pierwszych 20 minutach”.
„Ha ha ha ja się pytam dlaczego? Dlaczego to tak wygląda? Człowiek ma łzy w oczach ze wzruszenia, jaki jest kochany, dobry i mądry, że daje dzieciom cudowne dzieciństwo planując te wszystkie atrakcyjki... a później... no właśnie. Po co? Po co nam to było?”.
„I potem słyszę, że to był najgorszy dzień ich życia, bo na koniec nie dostały lizaka”.
„Tak, tak, tak, a mimo wszystko robimy to ponownie” – przyznawali.
A może jednak będą to dobrze wspominać?
Choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że dzieci tego nie doceniają i mają wszystkiego za dużo, wielu rodziców widzi światełko w tunelu.
„Kiedyś też tak myślałam. Ale mój 10-latek napisał kiedyś wypracowanie o najlepszym dniu i opisał właśnie wycieczkę z mamą. To zmieniło moje myślenie i teraz staram się bawić równie dobrze, co syn i też mieć coś z tych wycieczek. A to z kolei skutkuje powrotem pełnym uśmiechu i śpiewaniem piosenek na cały samochód... razem oczywiście”.
„Po takim dniu, kiedy pójdzie ta stówka, może dwie, trochę nerwów i myśli ‘po co nam to było’, córka przyjdzie wieczorem się przytulić, dziękuje i mówi, że było super, zmieniam zdanie i myślę, że było warto”.
„Po takim weekendzie zawsze się zastanawiam, czy było warto, ale… potem jak mój syn co jakiś czas wspomina takie wypady, stwierdzam, że było warto” – podkreślali.