W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, nic dziwnego, że zaczyna to być odczuwalne w przedszkolach, do których trafia mniej dzieci niż w ubiegłych latach. Wyraźnie widać to w Warszawie, która zaczyna odczuwać skutki niżu demograficznego nawet w tych dzielnicach, które są uważane za "młode". Sypialnie Warszawy, gdzie kupują mieszkania potencjalni rodzice, takie jak Białołęka czy Wilanów, także odnotowują mniej urodzeń.
Wolne miejsca w przedszkolach
Według danych z Rocznika Statystycznego GUS, w 2020 r. w stolicy urodziło się 20 669 dzieci, rok później - 19 756, a w 2022 r. - 18 081. Wpada liczba nowo narodzonych Warszawiaków, co widać już podczas rekrutacji w stołecznych przedszkolach. O sprawie napisała Gazeta Wyborcza, która poprosiła o wypowiedź burmistrzów kilku warszawskich dzielnic.
- Mamy ponad 200 wolnych miejsc w przedszkolach. Pierwszy raz w historii. Nigdy tak nie było. Spadek liczby dzieci jest bardzo wyraźny. I jest to tendencja pogłębiająca się - cytuje Grzegorza Pietruczuka, burmistrza Bielan serwis warszawa.wyborcza.pl.
Podobną tendencję zauważają włodarze innych dzielnic - na Ursynowie, Ursusie, a nawet w najbardziej "młodych" dzielnicach, jakimi jest Wilanów czy Białołęka.
Czytaj również: Jak zapisać dziecko do przedszkola publicznego?
Wyprawka dla dziecka. Jak wygląda wyprawka dla przedszkolaka?
Warszawa ma coraz mniej dzieci
Czy to oznacza, że problem z dostaniem się do publicznego przedszkola w stolicy niedługo przestanie istnieć? Może tak być. Dziennikarze Wyborczej twierdzą, że są już dzielnice, gdzie nie tylko nie ma problemów ze znalezieniem miejsca dla dziecka, ale i nawet są wolne, których nie ma komu zapełnić.
Tak jest przede wszystkim w dzielnicach starzejących się, gdzie średnia wieku mieszkańców jest wyższa - to Śródmieście, Bielany czy Ochota. Aleksander Ferens, burmistrz Śródmieścia, cytowany przez Wyborczą deklaruje, że od kilku lat w przedszkolach w jego dzielnicy jest ok. 500 miejsc, które zapełniają dzieci z dzielnic peryferyjnych.
Mniej dzieci w przedszkolach to łatwiejsza rekrutacja, ale i problem z nauczycielami. Burmistrzowie, którzy wypowiadali się w artykule wiedzą, że wraz z mniejszą liczbą dzieci, będą musieli zmniejszyć liczbę nauczycieli, a to oznacza problem z zastępstwami w ciągu roku.
Pustki nie tylko w przedszkolach. Porodówki nie są potrzebne
Spadek dzietności Polaków jest widoczny nie tylko w przedszkolach. Na początku roku Michał Dzięgielewski, dyrektor Departamentu ds. Lecznictwa w Ministerstwie Zdrowia, przedstawił dane dotyczące szpitali położniczych. Według jego danych w 2015 r. w Polsce było 424 oddziały ginekologiczno-położnicze, w 2022 r. - już tylko 364. Porodówki są zamykane, bo nie ma potrzeby ich utrzymywania, ze względu na niskie obłożenie.
Ten problem na razie nie dotyczy stolicy, gdzie np. w Szpitalu Klinicznym im. Anny Mazowieckiej na Karowej rodzi się rocznie ok. 3 tys. dzieci. Ale być może już wkrótce i tu po salach zacznie hulać wiatr.
źródło: warszawa.wyborcza.pl, stat.gov.pl,politykazdrowotna.com