Jak podaje portal echodnia.eu do skandalicznego zdarzenia doszło w Przedszkolu Samorządowym w Chęcinach. Z relacji rodziców wynika, że dziecko zostało zamknięte w jednej z sal i płakało przez kilka godzin. Jeden z mieszkańców miasta poinformował, że miała to być kara za złe zachowanie.
Sekretarz miasta i gmin Chęciny przyznał, że takie zdarzenie miało miejsce, ale przebieg był inny.
Zobacz także: Przedszkolanka ujawniła zachowanie koleżanek z pracy. Dzieci mają traumę, ich matki nie mogą powstrzymać łez
6-latka uciekła z przedszkola. Nikt nie zauważył, dopóki nie zadzwoniła matka
"Nie mogło wyjść przez trzy godziny"
Według relacji anonimowego mieszkańca Chęcin małe dziecko zostało zamknięte w sali za złe zachowanie.
- Nie mogło wyjść przez trzy godziny. To miała być kara za złe zachowanie. Dziecko płakało wniebogłosy, wszyscy pracownicy to słyszeli, ale nie wolno było otworzyć drzwi. Przedszkolanka zabrała inne dzieci i wyszła z nimi z budynku – powiedział w rozmowie z portalem.
Mężczyzna przyznał, że ma dziecko w podobnym wieku i chce zapisać je do przedszkola, ale teraz ma duże obawy. Według niego rodzice nie chcą nagłaśniać tej sprawy, ale on sam uważa, że o takich rzeczach trzeba mówić.
- Nie wyobrażam sobie, co ten maluch przeżywał, siedząc sam w sali. Nie chcę, żeby cokolwiek złego spotkało moje dziecko w tym przedszkolu, więc sprawę należy nagłośnić – podkreśla.
Urząd tłumaczy
Paweł Brola, sekretarz miasta i gminy Chęciny przyznał, że doszło do zamknięcia dziecka w samego w sali. Tłumaczył jednak, że przebieg ten był zupełnie inny.
Według sekretarza dziecko nie zostało zamknięte celowo i nie było żadnej kary tylko błąd ludzki. Nauczycielka przedszkola nie zauważyła, że w sali śpi jeszcze jedno dziecko i zamknęła ją.
- To było między 15 a 16 godziną, więc malec nie był sam przez 3 godziny, znacznie krócej, co nie jest oczywiście żadnym usprawiedliwieniem, bo to nie powinno było się wydarzyć – tłumaczy Brola.
Urzędnik przyznał także, że nikt z pracowników nie słyszał płaczu dziecka. Kiedy około godziny 16 do przedszkola przyszli rodzice, aby odebrać malca, rozpoczęły się poszukiwania.
- Wiedzieliśmy, że nie mogło wyjść samo z budynku, bo obiekt jest cały czas zamknięty. I otworzono salę. Dziecko było zapłakane, ale nie było rozhisteryzowane.
Sekretarz podkreślił, że rodzice byli z dzieckiem u psychologa. Placówka również objęła malucha opieką psychologa przedszkolnego.
- Nie widać w jego zachowaniu negatywnych skutków zamknięcia w sali, ale oczywiście nie można wykluczyć, że jeszcze się pojawią, dlatego będzie nadal obserwowane – zaznaczył.
Urzędnik poinformował również portal, że nauczycielka, która zamknęła dziecko, została oddelegowana do pracy w innym oddziale przedszkola. Poniosła również karę porządkową wynikającą z kodeksu pracy.
Po tym zdarzeniu przedszkole wprowadziło dodatkowe procedury zabezpieczające, aby nigdy już nie doszło do podobnych incydentów.
Źródło: echodnia.eu
Czytaj także: Skandal w podwarszawskim żłobku. Placówka działała nielegalnie i ukrywała ucieczkę 1,5-rocznego dziecka
Zabrała 5-latki do "domu strachu", dzieci płakały, ona się śmiała. Psycholog: trauma