Przedszkole w Chęcinach zamknęło dziecko w sali za karę? "Nie mogło wyjść przez trzy godziny"

2023-07-21 9:41

Do skandalicznego zdarzenia doszło w publicznym przedszkolu w Chęcinach. Według relacji rodziców jedno z dzieci miało być zamknięte samo w sali przez trzy godziny za karę. Urząd wyjaśnia okoliczności całej sytuacji.

Krzyczący chłopiec

i

Autor: Getti Images Przedszkole w Chęcinach zamknęło dziecko w sali za karę? "Nie mogło wyjść przez trzy godziny"

Jak podaje portal echodnia.eu do skandalicznego zdarzenia doszło w Przedszkolu Samorządowym w Chęcinach. Z relacji rodziców wynika, że dziecko zostało zamknięte w jednej z sal i płakało przez kilka godzin. Jeden z mieszkańców miasta poinformował, że miała to być kara za złe zachowanie.

Sekretarz miasta i gmin Chęciny przyznał, że takie zdarzenie miało miejsce, ale przebieg był inny.

Zobacz także: Przedszkolanka ujawniła zachowanie koleżanek z pracy. Dzieci mają traumę, ich matki nie mogą powstrzymać łez

6-latka uciekła z przedszkola. Nikt nie zauważył, dopóki nie zadzwoniła matka

Czterolatek na gigancie. Przedszkolak sam poszedł na zakupy do marketu

"Nie mogło wyjść przez trzy godziny"

Według relacji anonimowego mieszkańca Chęcin małe dziecko zostało zamknięte w sali za złe zachowanie.

- Nie mogło wyjść przez trzy godziny. To miała być kara za złe zachowanie. Dziecko płakało wniebogłosy, wszyscy pracownicy to słyszeli, ale nie wolno było otworzyć drzwi. Przedszkolanka zabrała inne dzieci i wyszła z nimi z budynku – powiedział w rozmowie z portalem.

Mężczyzna przyznał, że ma dziecko w podobnym wieku i chce zapisać je do przedszkola, ale teraz ma duże obawy. Według niego rodzice nie chcą nagłaśniać tej sprawy, ale on sam uważa, że o takich rzeczach trzeba mówić.

- Nie wyobrażam sobie, co ten maluch przeżywał, siedząc sam w sali. Nie chcę, żeby cokolwiek złego spotkało moje dziecko w tym przedszkolu, więc sprawę należy nagłośnić – podkreśla.

Urząd tłumaczy

Paweł Brola, sekretarz miasta i gminy Chęciny przyznał, że doszło do zamknięcia dziecka w samego w sali. Tłumaczył jednak, że przebieg ten był zupełnie inny.

Według sekretarza dziecko nie zostało zamknięte celowo i nie było żadnej kary tylko błąd ludzki. Nauczycielka przedszkola nie zauważyła, że w sali śpi jeszcze jedno dziecko i zamknęła ją.

- To było między 15 a 16 godziną, więc malec nie był sam przez 3 godziny, znacznie krócej, co nie jest oczywiście żadnym usprawiedliwieniem, bo to nie powinno było się wydarzyć – tłumaczy Brola.

Urzędnik przyznał także, że nikt z pracowników nie słyszał płaczu dziecka. Kiedy około godziny 16 do przedszkola przyszli rodzice, aby odebrać malca, rozpoczęły się poszukiwania.

- Wiedzieliśmy, że nie mogło wyjść samo z budynku, bo obiekt jest cały czas zamknięty. I otworzono salę. Dziecko było zapłakane, ale nie było rozhisteryzowane.

Sekretarz podkreślił, że rodzice byli z dzieckiem u psychologa. Placówka również objęła malucha opieką psychologa przedszkolnego.

- Nie widać w jego zachowaniu negatywnych skutków zamknięcia w sali, ale oczywiście nie można wykluczyć, że jeszcze się pojawią, dlatego będzie nadal obserwowane – zaznaczył.

Urzędnik poinformował również portal, że nauczycielka, która zamknęła dziecko, została oddelegowana do pracy w innym oddziale przedszkola. Poniosła również karę porządkową wynikającą z kodeksu pracy.

Po tym zdarzeniu przedszkole wprowadziło dodatkowe procedury zabezpieczające, aby nigdy już nie doszło do podobnych incydentów.

Źródło: echodnia.eu

Czytaj także: Skandal w podwarszawskim żłobku. Placówka działała nielegalnie i ukrywała ucieczkę 1,5-rocznego dziecka

Zabrała 5-latki do "domu strachu", dzieci płakały, ona się śmiała. Psycholog: trauma