W ostatnich tygodniach na grupach dla mam pełno jest postów dotyczących adaptacji w przedszkolu i żłobku. Większość kobiet skarży się, że dzieci płaczą, nie chcą zostawać w placówce, że nie bawią się z dziećmi. Niektóre opisują krzyk maluchów słyszany nawet z drzwiami sali albo ewidentne objawy stresu u dziecka, polegające na częstszych nocnych pobudkach, moczeniu się w łózko czy histerii z byle powodu.
Czy te posty piszą przewrażliwione matki? Wiadomość pozostawiona przez anonimową osobę pokazuje, że nie zawsze tak jest.
Spis treści
"Chyba że będą omdlewać z płaczu"
Kilka dni temu na grupie dla mam udostępniona została wypowiedź pewnej psycholożki pracującej, jak sama pisze - w publicznej placówce. Nie wiemy w jakiej, nie znamy nawet nazwy miejscowości, bo na screenie zamazano wszystkie dane. Słowa kobiety, jej empatia, ale i poczucie bezradności wynikające z braku możliwości (nie chęci) niesienia pomocy dzieciom chwytają za serce, jednocześnie pokazując bezduszna machinę, jaką jest przedszkole.
Z postu psycholożki dowiadujemy się, że w placówce adaptacja trwała 3 dni. Ostatniego dnia, rodziców wyproszono, co wywołało oczywiście sprzeciw maluchów. Ponieważ dzieci bardzo płakały, wychowawczynie zadecydowały, że od poniedziałku dzieci zostają w sali same na 8 godzin, "chyba że z płaczu będą omdlewać" - cytuje ich słowa autorka wpisu.
"To co dziś zobaczyłam, przeraziło mnie - pisze kobieta. - Panie wyrywające rozkrzyczane dziecko z rąk matki, dziecko w panice i wściekłości biega po sali, rozrzuca wszystko dookoła, próbuje uciec. Później płacze jeszcze ponad godzinę".
Czytaj rownież: Znowu nic nie zjadł w przedszkolu? Psycholog radzi, co zrobić z niejadkiem w czasie adaptacji
Jak powinna wyglądać rozłąka z dzieckiem i jego adaptacja w żłobku? Zapytaliśmy eksperta
Dziecko musi czuć się bezpiecznie
Osoby komentujące wpis były przerażone. "Ja jestem zdania że nie powinno się na siłę odbierać dziecka matce, nie chce, to nie niech zostanie w domu dzień czy dwa, albo niech przychodzi na krócej niż ma przeżyć za dziecka jakąś traumę i całkiem się zrazić. Mnie przerażają takie sytuacje..."
Podobnego zdania są eksperci, którzy uważają, że adaptacja zakończy się sukcesem, jeśli będzie odbywała się w atmosferze bezpieczeństwa i komfortu.
- Kluczowe jest też właściwe przygotowanie i zrealizowanie procesu adaptacyjnego przez placówkę przedszkolną. Jeśli nie potraktuje się adaptacji poważnie i nie spojrzy na nią jako proces, w trakcie którego dzieci mogą przeżywać różne emocje, to taka adaptacja nie może się udać. Spowoduje jedynie u dzieci duży stres, czego skutkiem będzie niechęć dziecka do placówki i nowego środowiska. Wszystko to zwiększać będzie trudności rozstania się dziecka z rodzicem, co będzie wzmacniać lęk zarówno u dzieci, jak i rodziców - mówi dr Marta Kotarba-Zaczek, pedagog, psychoterapeutka. - Jednak należy pamiętać, że niewłaściwa adaptacja to także przysłowiowy „strzał w kolano” dla nauczycieli wychowania przedszkolnego, którzy bez zainwestowania w budowanie sprzyjającego adaptacji klimatu, nie są w stanie właściwie zintegrować grupy tak, aby możliwe stało się podjęcie wielowymiarowej pracy opiekuńczo-dydaktyczno-wychowawczej z elementami diagnostyczno-kompensacyjnymi.
Bardzo dobrym pomysłem jest adaptacja przeprowadzana we współpracy z rodzicami, wychowawcami i psychologiem przedszkolnym, który wie, jak rozmawiać z dzieckiem i potrafi rozpoznać jego lęki. Z postu, o którym mowa, można się domyślić, że "adaptacja" w przedszkolu, bo cudzysłów wydaje się tu niezbędny, przebiegała bez opieki psychologa czy pedagoga. Autorka postu wyjaśnia, że zastała taką sytuację przychodząc do placówki, w której jest zatrudniona na 3,5 godziny tygodniowo (!).
I zastanawia się, co ma w tej sytuacji robić? Jak pomoc płaczącym dzieciom i rodzicom, gdy ma się tak ograniczony czas, a dzieci jest kilkadziesiąt?
"Czuję się paskudnie..." - podsumowuje psycholożka.
Nie funduj dziecku traumy
Pierwsze dni w przedszkolu to trudny czas i dla mamy, i dla dziecka. Ale wiele pisze się i mówi o tym, że prawidłowo przeprowadzona adaptacja może być bezbolesna. Wszystko polega na tym, aby maluch miał czas na przyzwyczajenie się do nowych warunków, do poznania nowego miejsca, opiekunów i kolegów.
Dobre placówki zapewniają zwykle tydzień adaptacji, czasem dwa, dają czas dziecku na oswojenie się z nową sytuacją. Traktują pierwsze dni jak wyzwanie, którego celem jest sprawienie, by dziecko czuło się w placówce dobrze i bezpiecznie. Ideałem byłoby, aby przed posłaniem dziecka do przedszkola, można było sprawdzić, jak przebiega adaptacja w placówce i jaki stosunek do obecności rodziców w sali mają wychowawcy i dyrekcja. A jeśli nie jest to możliwe, to trzeba walczyć o swoje prawa, poprosić o rozmowę dyrekcję, pedagoga. Nie warto fundować dziecku traumy.
dr Marta Kotarba-Zaczek pedagog, psychoterapeutka www.martakotarba.pl
Adaptacja to proces związany z przyzwyczajeniem się dziecka do nowego środowiska i otoczenia. Jest to proces, który trwa w czasie i nie powinien być incydentalnym wydarzeniem To, jak szybko dziecko przyzwyczai się do nowego środowiska zależy od wielu czynników. Ważny jest temperament dziecka, z czym wiąże się sposób funkcjonowania jego układu nerwowego. Istotne są różne, zebrane przez dziecko wcześniejsze doświadczenia społeczne, a także jego więź z opiekunami, rodzaj wytworzonego przywiązania.
Badania naukowe pokazują, że w okresie adaptacji napięcie u dzieci utrzymuje się przez około dwa do czterech tygodni. Łagodna adaptacja jest zbudowana na empatii, cierpliwości oraz indywidualnych potrzebach dziecka. Kluczowe elementy takiej adaptacji to: stopniowe wprowadzanie i dostosowanie się do tempa dziecka, uczestnictwo rodziców, empatyczne wsparcie ze strony personelu (dla dziecka i rodzica), współpraca między rodzicami a opiekunami, elastyczność i reagowanie na zmienną dynamikę, tworzenie poczucia bezpieczeństwa, budowanie relacji w szacunku, wzajemne słuchanie się. Jak widzimy na przykładach w artykule, adaptacje bywają trudne – i dla dzieci, i dla rodziców.
Często jest to wynikiem niewłaściwego podejścia placówki i pracujących tam osób. Zdarza się więc, że pierwsze próby adaptacyjne nierzadko kończą się niepowodzeniem. Ale to wcale nie znaczy, że nic nie można zrobić! Należy zrozumieć, że adaptacja to proces, na który potrzeba czasu. Jeśli adaptacja przebiega źle i widać, że u dziecka napięcie rośnie, warto sprawdzić kilka strategii, np.: ustalić w placówce (jeszcze raz) indywidualny planu adaptacyjny, skonsultować się z psychologiem, zrobić krótką przerwę w adaptacji i za chwilę spróbować ponownie na zmienionych warunkach, a w ostateczności zmienić placówkę czy wybrać inną formę opieki nad dzieckiem na kilka najbliższych miesięcy.