– Z miłości robimy im wielką krzywdę – mówi Dorota Sanecka, terapeutka pomagająca osobom uzależnionym od jedzenia. Dorosłych, którzy nie potrafią panować nad swoim apetytem, jest coraz więcej. Jedzeniem pocieszają się, uspokajają, łagodzą stres, wypełniają pustkę w życiu. Nauczyli się tego w dzieciństwie, tak jak Dorota Sanecka.
Była pulchną dziewczynką, a w dorosłym życiu kobietą z dużą nadwagą. Kosztowało ją wiele pracy, by zmienić swój stosunek do jedzenia i schudnąć. Dziś ostrzega rodziców, by oszczędzili swoim dzieciom takich kłopotów i nie doprowadzili do ich otyłości.
Czy uzależnienie od jedzenia może zacząć się już w dzieciństwie?
Dorota Sanecka: Oczywiście. Jestem tego dobrym przykładem. Zawsze byłam pulchną dziewczynką. W domu była babcia, która przepysznie gotowała, każdy posiłek był na czas i podstawiony pod nos.
„Zjedz wszystko, Dorotko” – mówiono mi w domu. „Bądź grzeczną dziewczynką”. Kto nie chce być grzecznym dzieckiem? Więc jadłam, by nie sprawić przykrości, chociaż często nie miałam ochoty na jedzenie. Wprawdzie dzieci nie dokuczały mi z powodu wagi, ale chciałam być jak inne dziewczynki. W ogólniaku starałam się stracić nieco kilogramów, ale z różnym skutkiem. Dopiero na studiach udało mi się odzyskać dobrą sylwetkę i utrzymać ją przez wiele lat, do ciąży i urodzenia dziecka. Komuś, kto był przekarmiany w dzieciństwie, bardzo trudno jest utrzymać prawidłową wagę.
Czytaj również: Zaburzenia odżywiania u niemowląt i małych dzieci
To tylko niejadek czy już anoreksja niemowlęca? Im bardziej się starasz, tym bardziej ją pogłębiasz
Większość rodziców nie zdaje sobie z tego sprawy...
D.S.: W dzieciństwie jedzenie odgrywa niezwykle ważną rolę. I to nie tylko dlatego, że dzięki niemu dzieci się prawidłowo rozwijają, rosną, nabierają odporności. „Pokaż, jak ty ładnie jesz”, „Bądź grzeczny i zjedz wszystko” – kto tego nie pamięta? A dziecko powinno jeść tyle, ile potrzebuje. Jak nie doje zupy czy drugiego dania, nic się nie stanie. Oczywiście tylko wtedy, gdy matka nie będzie zamiast zupy podtykać mu pączka, bo przecież jak nie zjadło zupy, to musi być głodne.
Rytuał jedzenia ma jeszcze inne znaczenie. Gdy razem siadamy do stołu, pokazujemy wszystkim, także samym sobie, że wszystko gra, jest dobrze, jesteśmy fajną rodziną, bo razem siedzimy przy stole.
Jest i inna rola jedzenia. Jeśli chcesz komuś okazać troskę, miłość – robisz mu coś pysznego do jedzenia. Bywa więc, że w rodzinach ludzie porozumiewają się tylko przez jedzenie. Dbam o ciebie, to robię ci śniadanie, szykuję dla ciebie obiad itd. Ale nie mówię – kocham cię, jesteś mi potrzebny, lubię się do ciebie przytulać.
Dawanie jedzenia ma wyrazić uczucia, nasze zainteresowanie drugim człowiekiem. Poza wszystkim – jedzenie jest po prostu smaczne, to przyjemność, dla dziecka to duża pokusa, jeśli dodatkowo jest podtykana pod nos – czemu z niej rezygnować? Efekty w postaci nadwagi zaczynają przeszkadzać dopiero starszym dzieciom, a wtedy jest już trudno schudnąć.
Swoje uczucia wyrażamy jedzeniem?
D.S.: Tak. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Mała Kasia jest z mamą w parku. Bawi się spokojnie. Nagle przybiega z płaczem. Mama pyta, co się stało. Dziecko płacze, ale przez szloch mówi, że Grześ je popchnął, teraz ma dziurę w rajstopach. Mama pochyla się nad dzieckiem, przytula je, dmucha na potłuczone kolano. Mówi, że to pewnie okropnie boli.
Kasia tłumaczy, że kolano nie boli, ale żal jej takich ładnych rajstop. Mama rozumie żal po ulubionych rajstopach, proponuje wspólne kupno jakiś nowych, równie ładnych. Dziecko przestaje płakać, czuje, że zostało wysłuchane, że mama się nim zajęła. Było w centrum zainteresowania, jego problem był ważny dla mamy, przejęła się nim i obiecała, że jakoś zaradzi stracie.
I druga sytuacja. Dziecko wraca zapłakane z podwórka. Mama jest zajęta sprzątaniem, nie ma czasu na rozmowę, za to dla ukojenia, dla otarcia łez daje dziecku batonik. Nie chciała się dowiedzieć, co było przyczyną płaczu. Nie miała złych intencji, ale zadziałała schematycznie. Prościej było dać coś słodkiego. W ten sposób do dziecka docierają dwa sygnały. Pierwszy – ukryj swoje uczucia. Jest ci smutno, źle, ale nie pokazuj tego po sobie, nie płacz, nie mów, bo nikogo to nie interesuje.
Drugi sygnał – każdy kłopot, każdy problem można rozwiązać batonikiem. Batonik jest dobry na wszystko – to zapamiętuje dziecko. Tę myśl przenosi w swoje dalsze życie. I najczęściej w chwilach, gdy nie może sobie poradzić z emocjami lub wstydzi się okazywać uczucia, zaczyna jeść.
Czytaj również: Nadmiar cukru w diecie dziecka: jakie są skutki jedzenia słodyczy u dzieci?
Co poradziłaby Pani rodzicom?
D.S.: By jedzeniem nie zastępowali rozmowy z dzieckiem, otwartego wyrażania uczuć. By słuchali, pytali, wspierali dziecko. By je uczyli wyrażania i nazywania emocji. By postępowali tak jak mama Kasi. Dziewczynka przekonała się, że może mówić o swoich problemach, że ktoś zawsze ją wysłucha. Drugie dziecko dowiedziało się, że o uczuciach i emocjach się nie mówi, ale można je pokonać lub zagłuszyć, jedząc coś smacznego.
Myśli: moje uczucia, zwłaszcza przykre, są złe, nie mogę innym zawracać nimi głowy, muszę od nich uciec i nie przyznawać się do nich nawet sam przed sobą. Ta frustracja będzie towarzyszyć mu przez całe życie. Rolą rodziców jest, by dziecko wiedziało, że ma prawo przeżywać i okazywać swoje uczucia. By potrafiło je nazwać i radzić sobie z nimi bez pomocy jedzenia.
miesięcznik "Zdrowie"