Po co dodatki
Kiedyś w większości domów były wędzarnie, gdzie w aromatycznym dymie, np. z jałowca przygotowywano kiełbasy, szynki, boczek. Potem podwieszone pod sufitem na strychu mogły czekać na zjedzenie nawet kilka miesięcy. Beczki z kiszonymi ogórkami i kapustą zatapiano w stawie na całą zimę. Wiele produktów przechowywano w tzw. lodowniach, czyli wykopanych w ziemi piwnicach wyłożonych lodem. Bloki lodowe wycinano z zamarzniętych powierzchni stawów czy rzek.
Stosowanie konserwantów wymusił rozwój cywilizacyjny. Nie mamy, jak nasi pradziadowie, czasu na produkowanie żywności we własnym domu i stało się to nieekonomiczne. Po drugie – pojawiły się substancje chemiczne, które lepiej i na dłużej od tradycyjnych metod konserwują produkty spożywcze. Podnoszą one także jakość i atrakcyjność jedzenia, czyli jego barwę, smak, zapach, konsystencję oraz wartość odżywczą.
- Większość badań, mających określić, czy dodatki do żywności są bezpieczne, jest niepełna. Na to, by stwierdzić ich szkodliwość potrzeba lat. Dziś jeszcze nie wiemy, jaki wpływ będą miały na nasze zdrowie. Okazuje się, że wiele substancji uznanych dziś za toksyczne, mimo że wycofane są z produkcji, pozostają w naszym organizmie na całe życie. Co gorsza, z krwią matki trafiają też do płodu. Organizacje ekologiczne próbują przekonać władze, by wnikliwe badania nad szkodliwością dodatków do żywności były prowadzone przez przemysł chemiczny, a nie podatników.
- Konserwanty muszą spełniać bardzo wiele wymagań, by dopuszczono je do masowej produkcji i stosuje się je tylko w ilościach niezbędnych, czyli możliwie jak najmniejszych – wyjaśnia dr Lucjan Szponar, zastępca Dyrektora Bezpieczeństwa Żywności z Instytutu Żywności i Żywienia. – Wcześniej są poddawane szczegółowym testom. Czasami trzeba przebadać 10 tys. związków chemicznych, by wybrać jeden, absolutnie bezpieczny dla wszystkich. Musimy mieć gwarancję, że jeśli nawet stukrotnie przekroczymy dopuszczalną dawkę danej substancji (dla każdej są to inne wartości), to i tak nie odczujemy żadnych ujemnych skutków.
Warto też pamiętać, że naturalne pochodzenie żywności nie gwarantuje jej nieszkodliwości. – Może być ona zanieczyszczona np. pestycydami – ostrzega dr Szponar. – Szkodliwe są też stare kiełkujące ziemniaki, pokryte zieloną otoczką (to trująca solanina) lub niektóre odmiany zielonych pomidorów zawierające tomatynę, silnie drażniącą układ pokarmowy.
Co oznaczają
Litera E znaczy, że dodatek spełnia normy europejskie. Z kolei trzy- i czterocyfrowe numery to kod poszczególnych substancji. Barwniki oznakowano od E-100 do E-199, substancje konserwujące od E-200 do E-299, przeciwutleniacze i regulatory kwaśności od E-300 do E-399, substancje stabilizujące, zagęszczające, emulgujące, stosowane na powierzchniach wyrobów od E-400 do E-499, pozostałe, czyli np. środki spulchniające – powyżej E-500.
- Niewiele osób wie, że pod symbolem E może się też kryć nazwa całkowicie naturalnej substancji, np. wit. C, glicerydów czy benzoesanu sodu, który jemy razem z owocami jagodowymi – mówi dietetyk Centrum Zdrowia Dziecka Anna Stolarczyk. - Generalnie substancje dodawane do żywności można podzielić na naturalne, syntetyczne niewystępujące w przyrodzie i syntetyczne identyczne z naturalnymi – to znaczy, że ich skład jest taki sam jak w naturze, tylko sztucznie uzyskany.
Oczywiście, nikt nas nie przekona, że człowiek może być mądrzejszy od natury i że w fabryce wyprodukuje żywność zdrowszą niż naturalna. Rzecz w tym, że coraz trudniej kupić jedzenie naprawdę zdrowe, a do tego takie, które będzie ładnie wyglądało i długo zachowa świeżość. Jak zwykle trzeba zachować zdrowy rozsądek. Szczególnie rodzice powinni dbać, by dzieci przyzwyczajone do intensywnego koloru i smaku przetworzonej żywności, nie zniechęciły się do poczciwych domowych ogórków kiszonych czy lekko oklapniętego ciasta drożdżowego babci.
Kiedy szkodzą
Substancje dodatkowe mogą nam czasem zaszkodzić. Szczególnie małym dzieciom, osobom starszym, alergikom lub osobom o bardzo wrażliwym układzie pokarmowym. Oto lista najbardziej podejrzanych.
Barwniki syntetyczne
- E 102 (tartrazyna) jest dodawana do oranżady, deserów w proszku, sztucznego miodu. Szkodzi astmatykom i osobom uczulonym na aspirynę. U niektórych osób powoduje nadpobudliwość, dzieci mogą być rozdrażnione i zachowywać się inaczej niż zwykle.
Konserwanty
Substancje zakwaszające
Preparaty zagęszczające i żelujące
Preparaty zastępujące cukier