Spis treści
- Wyjazd na narty z małym dzieckiem warto dobrze zaplanować
- Bezpieczeństwo podczas wyjazdu na narty z dzieckiem to priorytet
- Szkółki narciarskie na medal
- Wyjazd na narty z małym dzieckiem - zwróć uwagę na jedzenie
Rodzice małych dzieci nie muszą rezygnować z uprawiania sportów zimowych – są miejsca przyjazne maluchom, gdzie warto pojechać na ferie. Przedstawiamy jedno z nich.
Zapomniałam okularów przeciwsłonecznych – to pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy tuż po przyjeździe. Jest się czym martwić, bo dni bez słońca prawie się tu nie zdarzają. Austriacka miejscowość Serfaus, w której jesteśmy, leży na wysokości ponad 1200 metrów nad poziomem morza. To najwyższa część tyrolskiej doliny Innu, która rozciąga się od Landeck aż po przełęcz Reschen. Z racji ciągłego nasłonecznienia zyskała nawet miano „słonecznego tarasu”.
>>Przeczytaj również: Czy snowboard to dobry sport dla dziecka?>>
Wyjazd na narty z małym dzieckiem warto dobrze zaplanować
W Serfaus-Fiss-Ladis można jeździć na nartach od listopada do kwietnia. Wyjazd na narty z dzieckiem warto zaplanować jednak ze sporym wyprzedzeniem, bo te okolice oblegane są przez rodziny z małymi dziećmi. Liczba maluchów widocznych na ulicach, w sklepach czy w kawiarniach rzuca się w oczy i trochę szokuje. Mam wrażenie, że są wszędzie. Jest ósma rano, za chwilę ruszają wyciągi i wszyscy zdążają na stok. Z ciekawości zaczynam liczyć kolorowo ubrane maluchy. Dochodzę do osiemdziesięciu i tracę rachubę, bo dzieci są w nieustannym ruchu, ganiają się, skaczą, a do tłumu podążającego deptakiem w kierunku wyciągów ciągle dochodzą nowi narciarze, wynurzający się ze stacyjek podziemnej kolei poduszkowej, jaka przebiega wzdłuż całego Serfaus. Trzylatki w kaskach i pełnym stroju narciarskim nikogo tu nie dziwią. Tak samo jak maluchy w wózkach pchanych przez rodziców niosących na plecach deski snowboardowe. Bo wózek można zostawić w przechowalni u stóp kolejki linowej albo wwieźć w wagoniku na górę, ustawić w którymś z licznych miejsc parkingowych dla wózków, a potem wymieniać się opieką nad dzieckiem z drugim rodzicem. A jeśli rodzice chcą zjeżdżać z góry we dwoje, mogą zostawić malucha w żłobku lub przedszkolu tuż przy dolnej stacji kolejek gondolowych. Trafiają tam jednak tylko dzieci za małe, by jeździć na nartach, albo takie, które jeszcze nie przekonały się do tego sportu. Większość wjeżdża z rodzicami na górę, gdzie czeka na nie masa atrakcji. Najważniejszą jest olbrzymi teren narciarski, na który wstęp mają tylko maluchy z opiekunami. Ogrodzony – nie ma więc ryzyka, że w dziecko wjedzie rozpędzony narciarz – z trasami dla dzieci, placem zabaw, przeszkodami, które pokonuje się na nartach. Są „czarodziejskie dywany”, czyli wyciągi taśmowe dla dzieci, są wyciągi do nauki jazdy. Niektóre atrakcje umieszczono bezpośrednio na stokach – place zabaw, szlaki naukowe, na których można oglądać naturalnej wielkości rzeźby zwierząt żyjących w okolicy, wyprawy na śnieżnych skuterach, adresowane do nieco starszych dzieci. Najmłodszy narciarz, jakiego spotkałam na stoku, miał dwa i pół roku – tuż przed zjazdem mama cofnęła się ze startu na trasę, by zmienić mu pieluszkę.
Region narciarski Serfaus-Fiss-Ladis znajduje się w południowym Tyrolu, niespełna 1400 km od Warszawy. Łatwo tu dojechać samochodem. Cały region tworzą trzy miejscowości, z ktorych największą jest Serfaus. Jest tu 212 kilometrow tras narciarskich o rożnym stopniu trudności. Nocleg można znaleźć za pomocą strony www.serfaus-fiss-ladis.at lub www.serfaus.com. Dla bardzo wymagających gości do dyspozycji jest pięciogwiazdkowy hotel Wellness Residenz Schalber: www.schalber.com.
Bezpieczeństwo podczas wyjazdu na narty z dzieckiem to priorytet
Choć na ulicy prowadzącej do stacji gondolek jest dość tłoczno, to jednak przy wyciągach nie ma tłumów. Na wejście do wagonikaczekamy może ze dwie minuty. To duże zaskoczenie w porównaniu z polskimi stokami, gdzie czeka się kwadrans albo i dłużej. Zdolność przewozowa wszystkich wyciągów w regionie Serfaus-Fiss-Ladis sięga 90 tysięcy osób na godzinę. Już podczas wjazdu widać, że stoki są doskonale przygotowane. Nie ma muld ani nierówności – pracujące nad ranem ratraki pozostawiły na śniegu prążki przypominające do złudzenia te z tkaniny sztruksowej. To, co jeszcze odróżnia stoki austriackie (i nie tylko) od wielu tras zjazdowych w polskich miejscowościach, to poczucie bezpieczeństwa, jakie można mieć, jeżdżąc tu z dziećmi. Wpływ na to ma zarówno szerokość tras – te najłatwiejsze, niebieskie, mają zwykle kilkadziesiąt do nawet kilkuset metrów szerokości – jak i obecność policji narciarskiej jeżdżącej na nartach w cywilnych ubraniach. Dzięki niej szaleńcy zjeżdżający na oślep niemal się tu nie zdarzają, a jeśli ktoś prowokuje niebezpieczne sytuacje, szybko jest zatrzymywany.
>>Zimowe sporty: jakie sporty dla przedszkolaka?>>
Szkółki narciarskie na medal
Pięćdziesiąt cztery – w tylu językach można się dogadać z instruktorami działających tu szkół narciarskich. To ukłon w stronę dzieci z innych krajów. Obie szkoły – i ta w Serfaus, i druga, działająca na terenie sąsiednich miejscowości: Fiss i Ladis, wyróżnione są 5 płatkami śniegu w kolorze złotym i srebrnym oraz nagrodą Quality Award – Snowsport Tirol Tyrolskiego Związku Instruktorów Narciarskich. Instruktorzy, którzy uczą dzieci, mają przygotowanie pedagogiczne i tak zwane podejście do dzieci. Czego mogą nauczyć dorosłych? Wśród propozycji są m.in. narciarstwo alpejskie, carving, telemark czy biegówki, jak i snowboard, skitouring oraz niekonwencjonalne sporty zimowe, jak choćby zjazdy na nartach z doczepioną paralotnią.
Wyjazd na narty z małym dzieckiem - zwróć uwagę na jedzenie
Ważnym punktem dnia narciarza jest obiad. Posiłek można zjeść i na dole, i w którejś z restauracji bliżej szczytów. Do dyspozycji są dwadzieścia dwie restauracje oraz cztery bary pod namiotami – z każdej rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na otaczające góry. Menu? Dostosowane do upodobań gości z różnych stron świata. W każdym lokalu jest menu dziecięce, w większości restauracji można też zamówić dziecku pół porcji „dorosłego” dania. Gościom najbardziej wymagającym, z zasobnym portfelem, polecany jest Crystal Cube – wybudowany na wysokości 2600 metrów szklany ukośny sześcian, w którym znajduje się luksusowa restauracja. Jak w wielu austriackich miejscowościach narciarskich, tak i tu życie nie zamiera wraz z zamknięciem wyciągów, tylko przenosi się na dół – do knajpek, na lodowisko, salonów spa czy hotelowych basenów. Zapełniają się sklepy z pamiątkami, artykułami sportowymi i dla dzieci. W ogródkach restauracyjnych, działających mimo mrozu, wesoło przygrywa muzyka.