Rodzinne wczasy zagraniczne cieszą się ogromną popularnością wśród Polaków. Jak wynika z raportu Visa CEE Travel and Payment Intentions Study 2024, aż 40% rodaków spędzi urlop za granicą. Do najpopularniejszych kierunków wyjazdowych należą Turcja, Włochy, Grecja i Chorwacja.
Aż 85% wycieczek z biurami podróży sprzedaje się w opcji "all inclusive". Wydaje się, że to doskonała opcja dla rodzin, bo zazwyczaj w hotelach zapewnia się nie tylko bogaty program animacji dla dzieci i infrastrukturę pozwalającą zagospodarować czas, lecz także pełne wyżywienie. Zarówno rodzice niejadków jak i tych dzieci, które wciąż narzekają na to, że są głodne, mogą być spokojni o to, że pod ręką będą ulubione przekąski ich pociech.
Zdaniem Moniki wczasy all inclusive z dziećmi mają jednak sporo wad, o których jej zdaniem zbyt mało się mówi. O co chodzi?
"Chciałam odpocząć. Oczekiwania miałam widać nierealne"
Monika przekonuje, że kupując wycieczkę u pośrednika oboje z mężem liczyli na to, że wreszcie odpoczną. Pracownica punktu sprzedaży wycieczek przekonywała, że tak bogaty zestaw animacji i wyposażenie w tej cenie zdarzają się rzadko. Zachęcała, powołując się na wiele pozytywnych opinii, by wybrali hotel położony nieco dalej od plaży, za to z kilkoma basenami, licznymi zjeżdżalniami i różnymi atrakcjami dla rodzin.
Ostatecznie o wyborze przesądziło to, że praktycznie wszystko miało być na miejscu, na wyciągnięcie ręki. W dodatku nie trzeba było gotować ani nawet biegać po sklepach czy restauracjach w poszukiwaniu rzeczy, które ich wybrednym kulinarnie dzieciom przypadłyby do gustu.
To dlatego dali się przekonać i wybrali wakacje all inclusive. − Wyobrażałam sobie całe dnie spędzone na plaży lub nad hotelowym basenem, z napojem w ręku, z mężem u boku. Oczywiście oczami wyobraźni widziałam też dzieci, które wreszcie nie mówią "mamo, nudzi mi się", albo "mamo, kup mi to". Wszystko na miejscu, posiłki o każdej porze dnia aż do późnego wieczora. Strasznie się pomyliłam - wspomina Monika.
Zamiast beztroskiego opalania wróciła jeszcze bardziej zmęczona. Sądziła, że animacje zajmą dzieci, tymczasem wszędzie musiała chodzić z nimi.
Czytaj też: Pojechałam na "wakacje" z dwójką dzieci. Wróciłam bardziej zmęczona niż wyjechałam
"Praktycznie całe dnie na nogach"
Dzieci Moniki wcale nie chciały brać udziału w proponowanych animacjach, a jeśli już - to tylko w towarzystwie rodziców. Mąż Moniki niespecjalnie kwapił się do tego, by im towarzyszyć, bo szybko zakumplował się z innym Polakiem, jak się okazało - z firmy, w której kiedyś pracował. Czas spędzali na drinkowaniu i obgadywaniu kolegów z branży.
− Głośna muzyka grała non stop, dzieci były wyraźnie tym zmęczone i już po pierwszym dniu prosiły, żeby wyjść poza teren hotelu. Rzecz w tym, że nie było dokąd. To był typowy kurort, nic ciekawego do zwiedzania, w dodatku do plaży godzina drogi spacerem. Kursował wprawdzie hotelowy busik, skorzystaliśmy raz. Plaża kamienista, więc w piasku się nie pobawiliśmy, wróciliśmy z poranionymi stopami.
Najgorsze jest jednak to, że wszystkie zasady, które wprowadziła w swoim domu Monika poszły na marne. Na nic tłumaczenie, że na wakacjach można pozwolić sobie na niezdrowe jedzenie czy późne kładzenie się spać, a po powrocie wracamy do zdrowych nawyków.
− Dzieci szybko pokochały fast food i gazowane napoje, w dodatku przyzwyczaiły się do tego, że lody i desery mogą jeść bez ograniczeń. Teraz każdy posiłek chcą jeść na słodko - mówi Monika.
Czytaj też: „Rozstawiam parawan na plaży, dla bezpieczeństwa swoich dzieci. W nosie mam opinie innych”