W ostatnich tygodniach obserwujemy nagły wzrost liczby zakażeń przypominających dziwne zapalenie płuc. Chorują przede wszystkim dzieci.
Największe skupisko zachorowań tajemniczego wirusa jest w Chinach. Tak zwany „syndrom białych płuc” dotarł jednak już do niektórych krajów Europy i za ocean.
Wiele matek jest przerażonych zagrożeniem nowej epidemii. Jak podaje The Sun, szpitale ostrzegają przed długimi kolejkami, w których rodzice muszą czekać na przyjęcie.
Amerykanka Julie Thompson przekonała się, jak trudno lekarzom wykryć to nowe schorzenie. Przypomina zapalenie płuc, ale nie objawia się w tradycyjny sposób. Jej 6-letni syn uskarżał się przede wszystkim na te trzy objawy.
Zobacz także: Zachłystowe zapalenie płuc u dzieci - co to za choroba i jak jej uniknąć?
Spis treści
- Coraz więcej przypadków „syndromu białych płuc”
- „Czułam, że dzieje się coś złego”
- Stan się pogarszał – „Miałam tego dość”
- „Nie czekaj z wizytą”
- Fala zachorowań spowodowana lockdownem?
Coraz więcej przypadków „syndromu białych płuc”
Choć w Chinach i na świecie pojawia się coraz więcej przypadków tzw. „syndromu białych płuc”, chińskie służby twierdzą, że nie są one spowodowane przez żadne nowe patogeny.
— Wzrost liczby chorób układu oddechowego, rozprzestrzeniających się na północy kraju, był spowodowany rozwojem „wielu znanych patogenów” — twierdzi w oświadczeniu Światowa Organizacja Zdrowia.
Schorzenie dotyka szczególnie dzieci. Część szpitali w północnych Chinach jest przepełniona małoletnimi z objawami zapalenia płuc, wysoką gorączką, ale nie uskarżających się na kaszel. Służby tłumaczą, że są one spowodowane przez bakterie Mycoplasma pneumoniae, wirusem RSV, adenowirusa i od października wirusem grypy.
„Czułam, że dzieje się coś złego”
Julie opowiedziała o dolegliwościach swojego 6-letniego syna na TikToku @chaoscarouselcreations.
Najpierw pojawiła się wysoka gorączka. Chłopiec skarżył się także na ból ramienia oraz dolegliwości żołądkowe. Do tego doszedł brak apetytu.
Kobieta nie zamierzała dłużej czekać i udała się do pediatry. Ten jednak osłuchał dziecko i stwierdził, że nie dolega mu nic niepokojącego. Odesłał matkę z dzieckiem do domu.
— Czułam, że dzieje się coś złego — wyznała, opowiadając o wszystkim na oddziale szpitalnym, na który w końcu trafił jej syn.
Chłopiec zaczął być ospały i miał trudności z poruszaniem się. Równie niepokojąca była gorączka, która wciąż rosła.
Kiedy na termometrze pojawiło się 40,9 stopni Celsjusza, Julie postanowiła ponownie udać się do specjalisty. Tym razem pojechała z dzieckiem na szpitalny oddział ratunkowy o 4 nad ranem.
Testy na grypę i paciorkowce wyszły negatywnie. Chłopiec został osłuchany, otrzymał środek przeciwgorączkowy i wypisano go do domu.
Stan się pogarszał – „Miałam tego dość”
Stan chłopca wcale się nie poprawiał. Wciąż nie miał apetytu, mało pił, a dodatkowo zaczął skarżyć się na ból opasający klatkę piersiową. Kobieta miała dość. Widziała, że nie są to normalne objawy przeziębienia. Ponownie udała się na pogotowie.
Tym razem lekarze posłuchali matki i wykonali prześwietlenie.
— Lekarz pogotowia wykonał prześwietlenie klatki piersiowej, które wykazało zapalenie płuc. Jedno z płuc było całkowicie białe — powiedziała Julie.
Wykonano również badania krwi u dziecka, które wykazały wiele nieprawidłowości. Chłopiec otrzymał kroplówkę i antybiotyk.
Konsultacje ze specjalistami ds. chorób zakaźnych wykazały, że dziecko cierpi na zapalenie płuc wywołane przez Mycoplasma pneumoniae.
„Nie czekaj z wizytą”
Chłopiec dostał już dwa różne antybiotyki i spędził w szpitalu tydzień, a jego stan wciąż jest daleki od ideału. Po siedmiu dniach zaczął jednak siadać.
Na nagraniu wystosowała apel do innych rodziców.
— Nie zwlekaj z wizytą. Każ lekarzom wykonać prześwietlenie klatki piersiowej, jeśli pojawi się gorączka, jeśli będzie ospałe, będzie skarżyć się na jakikolwiek ból w dowolnym miejscu na plecach. Przez to wszystko przechodził mój syn — tłumaczy.
Julie przyznała, że jej syna czeka jeszcze wiele badań krwi i najprawdopodobniej kolejny antybiotyk. Być może on pomoże zwalczyć chorobę.
Fala zachorowań spowodowana lockdownem?
Według Światowej Organizacji Zdrowia zachorowania są wynikiem ograniczeń spowodowanych pandemią. Podkreśla się, że przewidywano taki obrót wydarzeń, szczególnie w Chinach, gdzie mamy do czynienia z pierwszym sezonem jesienno-zimowym po długim okresie lockdownów podczas COVID-19.
Wprowadzenie ograniczeń w pandemii sprawiło zmniejszenie cyrkulacji bakterii, co przyczyniło się do obniżenia odporności.
Nagły wzrost zachorowań budzi jednak spory niepokój.
Czytaj także: Objawy charakterystyczne dla wirusa RSV. Umiesz je odróżnić od przeziębienia?
Dziecko dostanie odszkodowanie za lockdown. Obostrzenia zbyt radykalne - uznał sąd