Dlaczego dzieci tak często chorują w tym roku? Lekarze wyjaśniają: to nie tylko sezon grypowy

2022-11-24 14:38

Coraz więcej dzieci jest chorych, przedszkola się wyludniają, lekarze wypisują zwolnienie za zwolnieniem. Wiadomo – sezon grypowy, ale czy tylko? Naukowcy twierdzą, że "dług odpornościowy", uważany za główną przyczynę tej sytuacji, to mało znaczący i niejedyny powód. Dlaczego dzieci w tym roku tak często chorują?

Chory chłopiec leżący w łóżku

i

Autor: Getty images Dlaczego dzieci tak często chorują w tym roku? Powodem nie jest "dług odpornościowy", lecz kilka innych czynników

Zaczął się sezon jesienno-zimowy, a wraz z nim fala zachorowań przetacza się przez Polskę i cały świat. Izby przyjęć i przychodnie pełne są dzieci chorych na infekcje wirusowe, grypę, COVID oraz RSV. W USA odnotowano pierwszą śmierć dziecka z powodu powikłań po grypie. Skąd taki wzrost zachorowań i czy odbiega on od wcześniejszych lat?

Insider.com, amerykański portal biznesowy pisze o powodach, dla których tak wiele dzieci jest teraz chorych. Oprócz "długu immunologicznego" wymienia również wzrost liczby testów, np. na RSV oraz kilka innych czynników.

Spis treści

  1. "Dług odpornościowy" - czym jest i czy to dobra teoria? 
  2. Koniec izolacji
  3. Więcej testów, więcej przypadków
  4. Nie tylko jesień i zima
  5. Wirusy osłabiają odporność
Poradnik zdrowie - różnica między COVID-19 a przeziębieniem i grypą

"Dług odpornościowy" - czym jest i czy to dobra teoria? 

Lekarze i epidemiolodzy twierdzą, że istnieje wiele powodów, które przyczyniają się do obecnego wzrostu zachorowań wśród dzieci. Pierwszą z nich jest popularna teoria „długu odpornościowego”. To pojęcie, które pojawiło się wraz z pandemią i odnosi się do pewnej przerwy w zachorowaniach, spowodowanej ograniczeniem kontaktu z wirusami (izolacja, zdalna nauka i praca, noszenie maseczek itd.).

Wszystkie zasady bezpieczeństwa wprowadzone w czasie pandemii zmniejszyły nie tylko ryzyko zachorowania i kontaktu z wirusem Sars-Cov-2, ale i wszystkim innymi – odnotowywano wówczas mniej przypadków grypy, przeziębień i inne chorób przenoszonych drogą kropelkową.

Teoria "długu odpornościowego" mówi, że teraz pora nam za to zapłacić. Organizmy dzieci, które nie „trenowały” przez całe miesiące walki z patogenami, osłabły i teraz są bardziej podane na wirusy przed którymi nie strzegą już ich maseczki czy brak kontaktu z rówieśnikami.

Ale zdaniem ekspertów cytowanych przez Insider.com to mocno przesadzony powód. Epidemiolodzy są pewni, że układy odpornościowe naszych dzieci pracują prawidłowo, ale wirusy mają o wiele więcej możliwości rozprzestrzeniania się.

Koniec izolacji

Obecna fala zachorowań jest wynikiem poluzowania obostrzeń. Mimo straszenia na przez media, szkoły i przedszkola działają normalnie i nie zanosi się na powrót nauki zdalnej. Otwarte są znów kina, place zabaw, supermarkety i inne miejsca, w których łatwo o kontakt z wirusami. Maseczki nosimy tylko w przychodniach i nie mamy ich już w każdej kieszeni, torebce i schowku samochodowym jak jeszcze rok temu. 

Zdaniem ekspertów, izolacja nie osłabiła naszych układów immunologicznych, a teoria długu nie jest głównym powodem obecnej fali zachorowań. Nawet gdybyśmy przeszli wówczas RSV czy grypę, nasza odporność na te wirusy byłaby tylko czasowa i możliwe (choć rzadkie) byłoby zachorowanie na tę samą infekcję po raz kolejny nawet w tym samym sezonie. 

Czytaj również: Jak rozwija się odporność u dziecka? Odporność od narodzin do wieku nastoletniego

Ile trwa grypa? Które objawy grypy mogą utrzymywać się najdłużej?

Więcej testów, więcej przypadków

Gdy robiliśmy regularnie testy na COVID, wykresy zachorowań szybowały w górę. Gdy zaprzestano darmowego testowania – opadły. To prosta zależność, im więcej testujemy, tym odkrywany więcej przypadków danej choroby.

Obecnie testy na RSV czy grypę są powszechne, robi się je szczególnie małym dzieciom. Dlatego wiemy, że maluch zachorował na RSV, ale to nie znaczy, że rok wcześniej też nie złapał tego wirusa. Po prostu wtedy nie wykonywano testów, więc zakwalifikowano jego chorobę jako infekcje górnych dróg oddechowych.

„Zdecydowanie robimy dziś więcej testów niż kiedyś” – mówią cytowani przez insider.com specjaliści i dodają, że w wielu przypadkach świadomość, że dziecko choruje na RSV czy grypę, a nie inny wirus, niczego nie zmienia, a szczególnie nie zmienia sposobu leczenia.

Nie tylko jesień i zima

Innym ważnym czynnikiem wymienianym przez lekarzy jest zmiana wzorców sezonowości zachorowań, spowodowana pandemią. Wcześniej wirusy typu RSV występowały w kalendarzu infekcji dziecięcych od jesieni do zimy, ale z powodu izolacji, jak pisaliśmy wcześniej, liczba zachorowań została zahamowana. Zamiast tego wirusy zaatakowały wiosną, kiedy zostały poluzowane obostrzenia związane z COVID-em i tak już zostało.

Statystyki podają, że w 2021 roku wzrost zachorowań na RSV był w USA wyższy o 30 procent niż rok wcześniej, ale rozłożył się na cały rok, a nie tylko na miesiące jesienno-zimowe, jak to było np. w roku 2019.

Wirusy osłabiają odporność

Wielu ekspertów mówi o innym bardzo ważnym czynniku wpływającym na obecny wzrost zachorowań. To pocovidowe osłabienie odporności, które sprawia, że dzieci po przejściu COVID są bardziej podatne na inne wirusy. To zresztą powszechnie znane zjawisko, odporność spada zwykle także po po przejściu np. wietrznej ospy). 

Ostatnie badania sugerują, że osoby, które przeszły nawet łagodną wersję COVID, mogą doświadczać tego rodzaju podatności przez okres około ośmiu miesięcy po zakażeniu.

źródło:insider.com