Jej dwuletni synek krzyczał i płakał, gdy Samantha McGee, wiozła go w foteliku samochodowym. Myślała jednak, że jest to spowodowane tym, że przewrócił się w żłobku. Wtedy jeszcze nie przypuszczała, jak bardzo się pomyliła. Dramatyczną historię rodziny opisał brytyjski portal mirror.co.uk.
Zobacz także: „Widzę ból w jego oczach”. Przez rzadką chorobę, nie mogą przytulić własnego dziecka
Błagała lekarzy o wysłuchanie
Na pierwszej wizycie w szpitalu lekarze obejrzeli chłopca i powiedzieli, że wszystko jest w porządku. Nie zauważyli żadnych zmian, które mogłyby świadczyć o bólu.
Rodzice wrócili z dzieckiem do domu, ale ten cały czas dawał do zrozumienia, że strasznie cierpi. Krzyczał tak przeraźliwie, że mama postanowiła jechać ponownie na pogotowie.
Samanta opowiedziała, że chłopca oglądało wielu lekarzy i przeprowadzano różnego rodzaju badania. Żaden z nich nie znalazł jednak niczego niepokojącego.
Jako mama wiem, że coś jest nie tak – powiedziała mama, nie pozwalając się ponownie odesłać.
Szczegółowa diagnoza
Lenny został odesłany do innego szpitala, gdzie lekarze skierowali go na dalsze badania. Wykonali dziecku między innymi rezonans magnetyczny. Dopiero szczegółowa diagnoza ujawniła, że dziecko cierpi na chorobę mózgu i niezbędna jest operacja.
U chłopca wykryto Zespół Arnolda Chiariego, który bardzo rzadko występuje u niemowląt i małych dzieci. Choroba polega na przemieszczaniu się najniższej tylnej części mózgu do kanału kręgowego. Może to wywierać nacisk na pień mózgu i rdzeń kręgowy, co jednocześnie utrudnia przepływ płynów.
Pierwszym objawem u chłopca był silny ból w dolnej części pleców.
Stan chłopca się pogarszał
Lekarze zapisali chłopca na kolejny rezonans po 3 miesiącach, aby sprawdzić, czy stan chłopca się pogarsza. Powiedzieli również jego mamie, żeby dzwoniła, gdyby pojawiły się inne objawy. Wkrótce po tej wizycie Lenny zaczął cierpień z powodu bólu kolan, który uniemożliwił mu prawidłowe chodzenie. Do objawów dołączył również silny ból głowy.
Samantha udała się z dzieckiem do szpitala, gdzie przeprowadzono kolejny rezonans magnetyczny. Okazało się, że stan chłopca wyraźnie się pogorszył.
Niezbędna była natychmiastowa operacja, podczas której chirurdzy usunęli niewielki kawałek kości z podstawy czaszki i fragment kości z górnej części kręgosłupa. Dzięki temu zmniejszono nacisk na mózg i umożliwiono prawidłowy przepływ płynu mózgowego.
Chłopiec nigdy nie będzie mógł jednak uprawiać sportu kontaktowego. Jego mama podkreśla jednak, że bardzo dzielnie przeszedł operację i był bardzo odważny.
Czytaj także: Stwardnienie rozsiane u dzieci i młodzieży – jakie objawy powinny zaniepokoić rodziców?
Źródło: mirror.co.uk