Koronawirus i wywołana nim infekcja nadal kryje wiele tajemnic. Wydaje się jednak, że poznajemy COVID-19 coraz lepiej. Wszystko dzięki nieustannym badaniom nad tym wirusem.
Przykładem na to jest teoria, która do tej pory uznawana była za słuszną i mówiąca o tym, że małe dzieci nie tylko łagodniej przechodzą COVID-19, ale również słabiej zakażają. Brak było jednak danych na temat dzieci jako źródła rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2, głównie z powodu szybkiego zamknięcia placówek oświatowych w zasadzie na całym świecie.
Dzieci zakażają silniej?
Naukowcy postanowili to jednak sprawdzić i odkryli, że dzieci starsze zakażają innych ludzi na poziomie zbliżonym do dorosłych, jednak w przypadku dzieci małych - do 5. roku życia, poziomy kwasu nukleinowego odpowiedzialnego za zakażanie są znacznie większe niż u dorosłych.
Zespół kierowany przez Taylora Healda-Sargenta ze szpitala dziecięcego Ann i Roberta H. Lurie zaobserwował od 10 do 100 razy większą ilość SARS-CoV-2 w górnych drogach oddechowych małych dzieci - czytamy w serwisie rynekzdrowia.pl. Zgodnie z tym założeniem, małe dzieci mogą potencjalnie być ważnymi czynnikami powodującymi rozprzestrzenianie się SARS-CoV-2 w populacji.
Czytaj: Czy szczepić dziecko, kiedy panuje epidemia koronawirusa? Wracają szczepienia obowiązkowe
Koronawirus na koloniach - jak organizatorzy dbają o bezpieczeństwo w czasie padnemii?
Czy dzieci powinny wrócić do szkół na nauczanie hybrydowe?
To ważna informacja w kontekście nadchodzącego nowego roku szkolnego. Obecne stanowisko rządu mówi o tym, że dzieci powinny wrócić do nauki w normalnym trybie - ewentualne nauczanie zdalne będzie wprowadzone wyłącznie w regionach, w których sytuacja pandemiczna będzie bardzo zła. Przeciwnego zdania jest dr n. med. Paweł Grzesiowski, specjalista pediatra i immunolog, który sugeruje, aby szkoły, na wzór wielu firm, pracowały w systemie hybrydowym.
Jak powiedział Grzesiowski w wywiadzie dla onet.pl "już w połowie sierpnia (...) powinny być narady i decyzje, czy otwieramy szkoły, czy wciąż uczymy online, a może decydujemy się na nauczanie hybrydowe, czyli połowę dzieci puszczamy do szkoły na dwa tygodnie, druga uczy się online, a potem zmiana".
- Uważam, że dla szkół w obecnej sytuacji to byłoby najlepszym pomysłem, lecz to jest skomplikowany system i obawiam się, że Polska nie jest na to przygotowana. Już teraz musielibyśmy szykować program, zwiększać liczbę nauczycieli, komputerów, żeby to zadziałało od września. A nikt tego nie robi - powiedział Onetowi dr Paweł Grzesiowski.