Charlie urodził się w listopadzie 2019 roku. Nic nie wskazywało, że przyjdzie mu się zmagać z tak poważnym nowotworem. Z początku zmieniło się zachowanie chłopca. Dziecko, które było radosne, uśmiechnięte i chętne do zabawy, zaczynało przesypiać większość dnia. Wyglądał, jakby był chory, ale lekarze pierwszego kontaktu powtarzali, że nic mu nie dolega i wszystko jest w porządku.
Nie było. Dalsze badana wykazały, że dziecko ma białaczkę. W ciągu roku Charlie przeżył więcej bólu i cierpienia, niż niejeden dorosły. Jego mama na profilu na Instagramie @strong.like.spidey opisuje jego podróż z nowotworem. Na jednym z postów opisała pierwsze objawy, które towarzyszyły jego chorobie. Żałuje, że sama nie znała ich wcześniej.
Zobacz także: "Dla dziecka rak, to nie wyrok". Wywiad z profesorem onkologii o nowotworach dziecięcych
Ich życie całkowicie się zmieniło
Kiedy Charlie zachorował, rodzina musiała się przeprowadzić. Szpital był 4 godziny drogi od ich wcześniejszego miejsca zamieszkania, co stanowiło bardzo duży problem logistyczny. Rak całkowicie odmienił ich życie. Musieli zostawić przyjaciół, najbliższych, pracę, szkołę i dom, z którym mieli tyle wspomnień, wychowując Charliego i jego rodzeństwo.
Nic jednak nie miało większego znaczenia niż życie i zdrowie ich trzeciego dziecka. Przeprowadzili się bliżej szpitala dziecięcego.
Rok zastrzyków i chemioterapii
Mama chłopca wyznała, że spędziła rok na aplikowaniu synkowi dwa razy dziennie zastrzyków w brzuch, które rozrzedzały krew. Z początku wydawało jej się, że nie będzie to takie trudne i jest gotowa zrobić wszystko, co konieczne, aby uratować swoje dziecko.
Kiedy jednak staje przed 3-latkiem z igłą w dłoni, a on krzyczy „Nie, mamusiu!”, te chwile rozdzierają jej serce. Dziecko powtarza, żeby mu tego nie robiła, a ona raz jeszcze musi mu podać zastrzyk, wiedząc, że następnego dnia trzeba będzie go powtórzyć.
Mama Charliego napisała na swoim profilu:
Ludzie zawsze mówią, że jesteśmy tacy silni, ale dla mnie to nie jest siła. Czuję się, jakbym była przyparta do rogu z pistoletem przy głowie, nie mając dokąd uciec.
Wie jednak, że nie ma wyjścia. Po prostu musi to zrobić, aby jej dziecko wygrało z rakiem. Jedyne określenie, jakie ma na te chwile, to przetrwanie.
Kiedy myśli, że nie da rady, a jej synek mówi, że bolą go nóżki, brzuszek i bardzo boi się zastrzyków, nagle pojawiają się dni takie jak ten. Charlie bawi się, uśmiecha i walczy dalej o życie. Wtedy wie, że i ona da radę.
Objawy białaczki u dziecka
Mama Charliego przyznała, że wcześniej sądziła, że jedynymi objawami raka są zmiany na skórze w postaci wypukłych guzków. Charlie żadnych nie miał, więc nawet nie przypuszczała, że może dziać się coś tak złego w jego organizmie.
Żałuje, że nie znała tych objawów wcześniej, bo wtedy nie pozwoliłaby lekarzom na bagatelizowanie zdrowia jej dziecka i odsyłanie go od jednego specjalisty do drugiego.
Pierwszym objawem, który zauważyła, był dziwny sposób chodzenia i utykanie na jedną nogę. Rodzice pomyśleli, że po prostu źle stanął, albo się zranił.
Z czasem pojawiły się bóle stawów i kończyn, co jak się okazało bardzo częsty objaw białaczki.
Inne objawy, których nie powiązała od razu z chorobą to trwająca miesiącami biegunka, bóle brzucha i przebarwienia na skórze.
Kobieta dokładnie opisuje na swoim profilu zmagania jej synka z chorobom, co nie zawsze spotyka się z uznaniem. Chce jednak uświadomić rodzicom, że takie rzeczy się zdarzają oraz być wsparciem dla tych, którzy przez to teraz przechodzą.