Shelly Battista z Chicago została szczęśliwą mamą córeczki, której wraz z mężem nadali imię Emelii. Pragnęła mieć więcej dzieci i cieszyć się rodzinnym szczęściem. Pół roku później, gdy wróciła do pracy po urodzeniu dziecka, wyczuła w piersi niepokojący guzek. Z początku myślała, że to zastój mleka, ale zgrubienie nie znikało.
Diagnozę usłyszała w maju 2020 roku – rak piersi.
Dopiero zaczynaliśmy nasze wspólne życie, gdy dostaliśmy tę szokującą wiadomość
- powiedziała Shelly w wywiadzie dla portalu today.com.
Zobacz także: Lekarze uznali, że to zastój pokarmu, ale przeczucie matki nie zawiodło. Teraz wyznaje: "Nigdy się nie poddam"
Wyczuła w piersi guz
Shelly miała 34 lata, gdy pół roku po urodzeniu córeczki wyczuła w piersi guza. Z początku myślała, że to zatkany przewód mleczny, ale z biegiem czasu nie chciał zniknąć. Był luty 2020 roku i początek pandemii Covid-19. Kobieta musiała czekać na szczegółową diagnozę do maja.
Okazało się, że nowotwór jest złośliwy, ma tendencję do szybkiego wzrostu i nie reaguje na leczenie. Niezbędna okazała się mastektomia.
Kobieta przeszła 12 rund chemioterapii i podwójną mastektomię. To jednak nie był koniec złych wiadomości. Shelly dowiedziała się, że ma genetyczny czynnik zwiększający ryzyko zachorowania na raka jajnika. Ostatecznie usunięto również jajniki i jajowody.
Bardzo chciała mieć więcej dzieci
Shelly wraz ze swoim mężem bardzo chcieli mieć więcej dzieci. Dr Kara Goldman, endokrynolog reprodukcyjny i dyrektor medyczny ds. zachowania płodności w Northwestern Fertility and Reproductive Medicine, doradziła rozpoczęcie leczenia niepłodności przed chemioterapią.
Dwa dni później Shelly otrzymała leki, a po dwóch tygodniach miała już osiem zamrożonych embrionów.
Ogromny postęp medycyny
Po roku od leczenia Shelly mogła wkroczyć w kolejny etap prowadzący ją do dużej rodziny. Jej macica była nienaruszona i była w stanie utrzymać kolejną ciążę.
– Jajniki i macica funkcjonują bardzo niezależnie od siebie. W przypadku Shelly, ponieważ nie miała jajników produkujących hormony, byliśmy w stanie dostarczyć jej hormony niezbędne do zajścia w ciążę - powiedziała w wywiadzie dr Goldman.
Udało się podczas trzeciego transferu embrionu. Mąż Shelly wyznał, że to było po prostu niesamowite. Spodziewali się kolejnego dziecka, jego żona była zdrowa i w końcu wszystko zaczęło się układać.
Shelly i jej mąż byli mile zaskoczeni, gdy dowiedzieli się, że jeden embrion, który został wszczepiony, podzielił się. Według specjalistów szansa, że wydarzy się coś takie wynosi zaledwie 1%. Nina i Margot urodziły się 9 grudnia 2022 roku. Dokładnie dwa lata po tym, jak lekarze poinformowali ją, że pokonała raka.
Czytaj także: Ma 7 lat, a od dwóch walczy z rakiem piersi. "To przypadek 1 na 400 milionów"
Umiera na raka. Zrobiła listę rzeczy, które chce jeszcze zrobić z 3-letnim synkiem
Listen on Spreaker.