Kilka porad jak rzucić palenie, zanim dziecko zobaczy cię z papierosem

2019-11-13 10:25

Odliczając dziewięć miesięcy do porodu, w jednym z licznych ataków paniki tknęła mnie myśl, że pewnego dnia mój syn odkryje, że mam mnóstwo wad. Doszedłem jednak do wniosku, że nie mam zamiaru mu tego ułatwiać i mam jeszcze trochę czasu na usunięcie kilku z nich. Na pierwszy rzut poszła najbardziej oczywista – palenie.

Kilka porad jak rzucic palenie

i

Autor: Getty Images

Walkę z paleniem toczę w zasadzie odkąd zacząłem palić. Historia epickich bitew z nikotyną wyglądała zazwyczaj podobnie. Najpierw w podniosłej atmosferze, ostentacyjnie rzucałem paczkę do kosza. Dumny z siebie rozpoczynałem nowe, wolne od dymu życie, które trwało od kilku dni do kilku tygodni, po których ktoś częstował papierosem, trzeba było jakoś ostudzić nerwy, albo po prostu mi się nudziło.

Dziecko na horyzoncie pojawiło się niedługo po tym jak tradycyjny tytoń zastąpiłem ciekłymi liquidami, a te potem ustąpiły miejsca jeszcze nowszemu wynalazkowi. Jeśli wierzyć reklamom, które biorąc pod uwagę badania, nawet nie są aż tak bardzo przekłamane, to takie produkty nie powodują zjawiska biernego palenia, nie smrodzą i do tego zabijają konsumenta trochę wolniej, albo może i wcale.

Można byłoby w tym miejscu postawić kropkę i oddać się błogiemu nikotynowemu hedonizmowi z poczuciem spełnionego obowiązku i rodzicielskiej odpowiedzialności, ale w przypływie entuzjazmu właściwego ojcu-neoficie, postanowiłem pójść na całość i kompletnie wyeliminować ten paskudny nałóg ze swojego życia.

Argumentów za było mnóstwo. Te najbardziej oczywiste to zdrowie i pieniądze, ale jako cynik motywowałem się czymś jeszcze. Wizją tego, że za kilkanaście lat, kiedy mój milutki, mały Krzesio zmieni się w pyskatego, nastoletniego Krzesimira i rozpocznie obowiązkowy w życiu każdego człowieka etap wzbogacania swojego życiorysu o różne głupoty. Myślę, że nieuniknione momenty wygłaszania tyrad o odpowiedzialności, warto wzbogacić własną wiarygodnością, a ciężko taką budować, jeśli wcześniej dziecko przez kilkanaście lat oglądało cię z fajkami.

Polecany artykuł:

Moja córka będzie…

Wyciągając wnioski z dotychczasowych klęsk, zdecydowałem, że tym razem nie będzie żadnych grubych kresek. Zamiast tego zaplanowałem stopniowy proces rzucania palenia. Zaczęło się od tego, że cały sprzęt do elektronicznego palenia zostawiłem w pracy. Niestety, ponieważ z domu do redakcji mam jakieś 15 minut drogi piechotą, a moja wola nie należy do najsilniejszych, często po godzinach wpadałem „na jednego”. Mimo wszystko, pierwsza zasada została postawiona. Poza pracą nie ma palenia.

Kolejnym etapem było dozowanie. Dymek co dwie godziny. Wreszcie na koniec zastąpiłem nikotynę cytyzyną, czyli alkaloidem, który (jak mi łopatologicznie wytłumaczył lekarz) oszukuje organizm, że właśnie spożył nikotynę, ale nie powoduje uzależnienia. Cytyzyna w aptece dostępna jest pod różnymi nazwami handlowymi, których nie będę wymieniać. Jeśli jednak zapytacie o nią farmaceutę, nie powinniście mieć problemu z zakupem.

W ten sposób przez 25 dni, co kilka godzin łykałem niepozorne żółte tabletki, zastanawiając się, który ze skutków ubocznych mnie dotknie (nudności, wymioty, zawroty głowy, kurcze i osłabienie mięśni). Żadnego nie zauważyłem, za to rzeczywiście ochota na papierosy zniknęła. Zastąpiła ją delikatna frustracja na widok przyjaciół z pracy, którzy co chwila zbierają się na papieroska...

Więcej artykułów Mateusza i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie www.jestemtwoimstarym.pl

Mateusz Albin
Mateusz Albin
W godzinach pracy dziennikarz. Przed godzinami pracy i po godzinach ojciec urodzonego w 2018 r. Krzesimira. Przez ponad 30 lat udawało mu się unikać ojcostwa. Jak się okazało, to wcale nie takie straszne. W rzadkich wolnych chwilach lubi horrory, starą fantastykę, wszystko co związane z dwudziestoleciem międzywojennym, architekturę art-deco i Vinnie'ego Jonesa.