Pani doktor, młode mamy coraz częściej boją się tradycyjnych kosmetyków i coraz częściej sięgają po kosmetyki naturalne, bez dodatku konserwantów. Albo po dawno zapomniane metody babuni, jak choćby mąkę ziemniaczaną. Dlaczego? Czy współczesne kosmetyki mogą dzieciom szkodzić?
– Takie zachowanie to efekt zupełnie nieuzasadnionej nagonki na konserwanty. Tymczasem niewiele osób wie, że w kosmetykach naturalnych, nawet tych certyfikowanych, mogą być wykorzystane także związki syntetyczne, znajdujące się na liście konserwantów dopuszczonych do stosowania w kosmetykach, tylko ich lista jest ograniczona.
Warto natomiast zdać sobie sprawę z tego, że kosmetyki dla dzieci nie mogą szkodzić. Ich nadrzędną funkcją jest bezpieczeństwo, które w przypadku produktów dla dzieci jest wyjątkowo skrupulatnie szacowane – niezależnie od tego, czy mówimy o kosmetykach naturalnych, czy konwencjonalnych, wprowadzanych na rynek. Są to kosmetyki I kategorii – przed wprowadzeniem do sprzedaży przechodzą bardzo szczegółowe i restrykcyjne badania oraz ocenę bezpieczeństwa, tzw. Safety Assesor. Raport z takiej oceny stanowi kluczowy element dokumentacji i opisu każdego produktu kosmetycznego. Gotowy kosmetyk dla dzieci oprócz bezpieczeństwa wykazuje określoną funkcjonalność, np. produkt do mycia delikatnie skórę oczyszcza, emolient ją zabezpiecza. Mąka ziemniaczana nie pełni tych funkcji.
Jeszcze do niedawna strach budziły głównie parabeny. Obecnie na cenzurowanym jest również fenoksyetanol. Skąd wzięły się te obawy i czy te składniki mogą być dla dzieci niebezpieczne?
– Niestety, biorą się one z informacji przekazywanych na różnych forach i blogach przez różne osoby, bardzo często niemające żadnego przygotowania. Zamieszczane tam informacje na temat stosowanych w kosmetykach surowców, w tym konserwantów, są często nieprawdziwe. Dozwolone do stosowania w kosmetykach konserwanty przechodzą rygorystyczną ocenę bezpieczeństwa. Stosowanie ich w kosmetykach jest ściśle regulowane przepisami prawa, np. listę konserwantów dopuszczonych do stosowania w kosmetykach, wraz ze wszystkimi ograniczeniami, określa załącznik do Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009 z 30 listopada 2009 roku. Konserwanty stosowane zgodnie z przepisami prawa są bezpieczne!
Dowiedz się więcej:
25 pytań o pielęgnację dziecka
Jednym z ważniejszych elementów zapewniających bezpieczeństwo kosmetyku jest jego czystość mikrobiologiczna. Głównym zadaniem konserwantu jest jej zabezpieczenie do końca daty przydatności produktu, czyli praktycznie do końca użytkowania. Dodatek konserwantów zabezpiecza kosmetyk przed rozwojem mikroorganizmów, które nie tylko powodują jego psucie, ale mogą być także szkodliwe dla użytkownika. Wiele z nich to układy chorobotwórcze. Czystość mikrobiologiczna jest szczególnie ważna w przypadku produktów dla dzieci, których delikatna skóra nie wykształciła jeszcze mechanizmów obronnych. Jeżeli kosmetyk zawiera wodę, bo to właśnie w niej rozwijają się mikroorganizmy, powinien zawierać konserwant – oczywiście odpowiednio dobrany do receptury, a także do opakowania – użyty w minimalnej ilości, która tę czystość zabezpieczy. Z tego powodu producent jest zobowiązany do wykonania przy doborze konserwantu do kosmetyku tzw. testu obciążeniowego.
Czytaj: Szkodliwe substancje w kosmetykach dla przyszłych mam
W jaki sposób młoda mama czy tata mogą weryfikować informacje zamieszczane w internecie, zwłaszcza na popularnych blogach, których autorki „rozszyfrowują” skład kosmetyków, mijając się niekiedy z prawdą?
Podczas wyszukiwania informacji w sieci należy zwracać uwagę na to, z jakich stron uzyskujemy dane. Wiarygodni autorzy powinni powoływać się na źródła swoich informacji, np. publikacje, przedstawiać badania czy opracowania ich dotyczące. Warto także korzystać ze stron internetowych znanych instytucji, jednostek naukowych itp. Wreszcie warto również zastanowić się nad rzetelnością pojawiających się na stronie informacji.
Zatrzymajmy się na chwilę przy konserwantach. Tylko nieliczni wiedzą, że substancje dodawane do kosmetyków w celu zapobieżenia rozwojowi bakterii występują również w naturze, na przykład w owocach. Dlaczego te naturalne uznane są za bezpieczne, a te chemiczne już nie?
– W dużej mierze za to zjawisko odpowiada nasilająca się chemofobia, która jest ściśle związana z ogólną nagonką na chemię, nie tylko w kosmetykach. Z jednej strony obserwujemy rosnącą popularność „zdrowej żywności”, „zdrowego trybu życia” oraz działania ruchów proekologicznych, z drugiej – nasilającą się złą prasę dla wszystkiego, co nie jest pochodzenia naturalnego, co kojarzy się z chemią. Już samo słowo „chemiczny” powoduje, że komponent jest postrzegany jako zły. Tego typu informacje docierają ze wszystkich stron, szczególnie z blogów internetowych. Z drugiej strony zadziwiające jest to, że konsumenci tak łatwo zawierzają opiniom nieznanych osób o niewiadomych na ogół kompetencjach, zamieszczanym w internecie, i nie mają potrzeby ich weryfikacji.
Generalnie wiele osób nie słyszy lub nie chce słyszeć, że wiele surowców wykorzystywanych w kosmetykach ma swoje odpowiedniki w przyrodzie i są one z nimi identyczne. Praktycznie każdego dnia zjadamy produkty, które zawierają konserwanty, w tym parabeny, które z uwagi na tropienie ich w kosmetykach przez konsumentów zostały usunięte przez ich producentów. Warto zatem się zatrzymać i zapytać, czy związek naturalny jest bardziej bezpieczny od takiego samego, praktycznie identycznego komponentu, tylko pozyskanego na drodze syntetycznej.
To Cię może zainteresować:
Kosmetyki organiczne – czym różnią się od naturalnych?
Kosmetyki do kąpieli i pielęgnacji niemowląt
Czy jest możliwe wyprodukowanie kosmetyku, który nie zawiera konserwantów lub substancji konserwujących, a mimo to ma dość długą datę przydatności do użytku?
– Czystość mikrobiologiczna kosmetyku zależy od wielu czynników. Trwałość produktu można zabezpieczyć za pomocą różnych surowców, które oprócz swoich podstawowych własności wykazują mniejsze lub większe działanie mikrobójcze. Napis, iż kosmetyk nie zawiera konserwantu, najczęściej oznacza, że w jego składzie nie ma żadnego ze związków znajdujących się na liście konserwantów dopuszczonych do stosowania w kosmetykach. Produkty te zawierają natomiast komponenty, których podstawowym zadaniem nie jest konserwowanie, ale które dodatkowo wykazują takie właściwości. W tym przypadku ich działanie nie musi być deklarowane. Można więc napisać, że krem jest bez konserwantów, co nie oznacza, że nie ma w nim żadnej substancji, która de facto go stabilizuje.
Działanie mikrobójcze można uzyskać poprzez wykorzystanie w recepturach kosmetyków np. olejków eterycznych. Główną funkcją kojarzoną z tą grupą surowców jest nadawanie wyrobom odpowiedniego zapachu. Stosowane w określonych stężeniach nie tylko aromatyzują produkty, lecz także – dzięki własnościom przeciwdrobnoustrojowym i antyoksydacyjnym – stabilizują je. Niestety, bardzo często stanowią źródło tzw. alergenów zapachowych, których praktycznie nie jesteśmy w stanie wyeliminować. Czystość mikrobiologiczną można również utrzymać, wykorzystując w kosmetyku znaczne ilości alkoholu etylowego czy też glikolu propylenowego. To substancje pełniące podobną funkcję, choć nieobecne na liście konserwantów kosmetycznych, która – jak wspomniałam – obejmuje ściśle określone związki, dopuszczone do stosowania w kosmetykach.
Przeczytaj także:
Jak pielęgnować skórę dziecka zimą?
Kosmetyki naturalne dla dzieci
Rodzice bardzo boją się również kosmetyków z dodatkiem olejów mineralnych. Czy te obawy są słuszne?
– Absolutnie nie są słuszne. Parafiny nie są niebezpieczne! Dla ludzkiego organizmu są obojętne – do dnia dzisiejszego olej parafinowy wykorzystywany bywa doustnie, jako środek przeczyszczający. Olej mineralny stosowany w kosmetykach zachowuje się tak jak tłuszcz. W odróżnieniu od olejów roślinnych jest jednak znacznie bardziej trwały, odporny na działanie czynników utleniających – nie jełczeje, a także nie przenika przez barierę warstwy rogowej.
Surowce zaliczane do tego segmentu wykorzystywane są w preparatach farmaceutycznych, gdzie stanowią bazę wielu maści i leków używanych w przypadku skóry uszkodzonej lub zmienionej chorobowo. Cechują się one wyjątkowo silnymi właściwościami zabezpieczającymi uszkodzoną barierę naskórkową. Zalicza się je do grupy najbardziej efektywnych surowców okluzyjnych stosowanych w kosmetyce. Związki te działają wyłącznie na zewnętrznej powierzchni skóry, pełniąc funkcję swoistego „opatrunku” – chronią ją przed nadmiernym odparowywaniem wody z głębszych jej warstw, a także przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych. Surowce te natłuszczają skórę, a także znoszą uczucie szorstkości, kojarzone z nadmiernym złuszczaniem warstwy rogowej naskórka. Ich działanie polega na rozluźnieniu, uelastycznieniu i podwyższeniu stopnia hydratacji warstwy rogowej oraz wygładzeniu powierzchni skóry.
Na co trzeba zwracać uwagę przed zakupem kosmetyków dla dzieci? Co o danym preparacie powie nam etykieta i które z zamieszczonych tam informacji są najważniejsze?
Ważne są: skład (Ingredients), okres przydatności, w tym informacja na temat PAO, czyli okresu, w którym możemy używać kosmetyku po jego otwarciu oraz kontakt do producenta – możemy bowiem w razie jakichkolwiek wątpliwości zwrócić się do niego z zapytaniem.
A SLS i SLES? One również budzą wiele kontrowersji, wiele mam ostrzega się wręcz w internecie przed kosmetykami, które je zawierają. Czy mogą szkodzić?
– Sodium Lauryl Sulfate (SLS) i Sodium Laureth Sulfate (SLES) należą do powierzchniowo czynnych detergentów anionowych, które wykazują najsilniejsze działanie pianotwórcze oraz zmniejszają napięcie powierzchniowe wody. Są stosowane do usuwania np. tłustych zanieczyszczeń. Są bezpieczne w tych kosmetykach, które są krótko na skórze, a następnie są dokładnie spłukiwane z jej powierzchni. Zatem zgodnie z badaniami bezpiecznie można używać np. szamponów czy żeli myjących zawierających SLS albo SLES.
A jak wygląda kwestia filtrów przeciwsłonecznych? Które z tych, jakie dopuszczone są do stosowania w kosmetykach dla najmłodszych dzieci, są najbezpieczniejsze, a na które lepiej uważać?
– Nie ma oddzielnej listy filtrów promieniochronnych dopuszczonych do stosowania u dzieci. Generalnie przyjmuje się, że do kosmetyków dopuszczone są tylko te filtry UV, które dostały pozytywną ocenę pod względem bezpieczeństwa od Komitetu Naukowego ds. Bezpieczeństwa Konsumentów SCCS. Lista substancji promieniochronnych dopuszczonych do stosowania, podobnie jak w przypadku konserwantów, znajduje się w załączniku do Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009 z dnia 30 listopada 2009 r. W preparatach dla dzieci generalnie jednak jako główne surowce polecane są tzw. filtry mineralne, czyli ditlenek tytanu i tlenek cynku. Jednak w celu rozszerzenia zakresu ich ochrony łączone są z filtrami chemicznymi np. Tinosorbem M (nazwy INCI: Methylene Bis-Benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol).
Czy do kosmetyków dla najmłodszych mogą w ogóle trafić składniki potencjalnie groźne, bo zezwala na to prawo?
– W przypadku polskich kosmetyków (niezależnie, czy tu wyprodukowanych, czy sprzedawanych) praktycznie obowiązuje ustawodawstwo jednakowe w całej Unii Europejskiej. W kosmetykach dla dzieci, które – jak już wspomniałam – zaliczane są do kosmetyków I kategorii, wykorzystywane są surowce o najwyższym poziomie bezpieczeństwa.
Zobacz wideo: Chusteczki nawilżane dla niemowląt
Jakich substancji nie powinno być w takich preparatach?
– W kosmetykach dla małych dzieci nie powinno być surowców, których ograniczenie wynika z wytycznych ustawodawstwa kosmetycznego obowiązującego w Unii Europejskiej, np. formaldehydu, kwasu salicylowego (z wyjątkiem szamponów), czwartorzędowych amin, kwasu borowego, fenolu, etanolu w wyższych stężeniach (30 proc.), niektórych barwników, np. fluoresceiny, tlenków chromu. Według mnie należy unikać w nich także ekstraktów z mało znanych, szczególnie egzotycznych roślin czy też olejków eterycznych – niektóre z nich nie powinny się w nich absolutnie znaleźć, np. olejek z drzewa herbacianego, drzewa różanego, eukaliptusowy, goździkowy, kanuka, manuka, ilangowy.
Czemu do kosmetyków dla dzieci dodaje się substancje zapachowe? Powszechnie przecież wiadomo, że wiele z nich to silne alergeny.
– Zapachy są ważne w życiu ludzi, także dzieci. Wpływają bezpośrednio na emocje i wspomnienia, przyjemne i nieprzyjemne. Noworodki korzystają ze zmysłu węchu w większym stopniu niż z innych zmysłów. Właściwe zapachy w produktach dla niemowląt przynoszą korzyści zarówno dzieciom, jak i ich matkom. Trzeba zatem dobierać zapachy przede wszystkim delikatne, dodawane w niewielkiej ilości, niezawierające pośród składników tzw. związków zapachowych o potencjale alergizującym, znajdujących się na liście 26 alergenów, sporządzonej przez Komitet Naukowy ds. Kosmetyków i Produktów Nieżywnościowych (SCCNFP).
Które substancje – z punktu widzenia przydatności w pielęgnacji – są najcenniejsze w kosmetykach dla dzieci?
– Trudno wymienić. Na pewno łagodne środki myjące, np. alkilopoliglukozydy (Coco Glucoside), a w pielęgnacyjnych – tłuszcze mineralne, tylko odpowiedniej jakości (tzw. farmakopealnej), także niektóre substancje aktywne, np. allantoina czy D-pantenol, i tłuszcze roślinne, np. masło shea.
Czy opakowanie kosmetyku ma jakiekolwiek znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa produktu?
– Opakowanie kosmetyku jest ważnym jego elementem. Do zanieczyszczenia kosmetyku może dojść w różny sposób – przez przenikanie wody do produktu, wniknięcie mikroorganizmów występujących w powietrzu czy poprzez aplikację ręką, którą go nabieramy. Niebezpieczeństwo zakażenia jest tym większe, im większy kontakt kosmetyku z otoczeniem, czyli im większy jest otwór opakowania. Największe niebezpieczeństwo jest więc w przypadku słoika, potem tuby, a najmniejsze – w przypadku butelki z pompką lub opakowania typu airless. Opakowanie ma również wpływ na ilość zastosowanego w kosmetyku konserwantu. Zatem szczególnie w przypadku tych kosmetyków, które zawierają wodę, producent, chcąc ograniczyć ilość konserwantu, oferuje produkt np. w opakowaniu z pompką.