Spis treści
- W Szkocji opieka nad ciężarną zaczyna się po 12. tygodniu ciąży. Wcześniej pozostajesz pod opieką midwife, wyspecjalizowanej pielęgniarki
- Kiedy pojawiły się problemy zostałam objęta opieką przyszpitalną i musiałam pozostać w szpitalu
- Doskonała opieka szpitalna, warunki jak w hotelu - tak wspominam mój pobyt w szpitalu
- Standardem w Szkocji są porody rodzinne, oddzielny pokój dla każdej rodzące i... midwife, która przyjmuje poród
- Mogłam o każdej porze iść do syna na neonatologię. Każde dziecko miało przydzieloną opiekunkę, która stale je doglądała
- Kiedy wróciliśmy do domu opeikę nad nami przejęła kolejna midwife, a z czasem przychodziła do nas health visitor, czyli pielęgniarka środowiskowa
- Plusy i minusy - doskonałe warunki i wiele przywilejów, ale problem z uzyskaniem pomocy specjalistycznej
- Nie tylko "becikowe" - prezenty dla dziecka na różnych etapach rozwoju, możliwość zwolnienia podatkowego dla rodziców
- Idealne warunki, a wsparcie rodziny - szkoda, że nasi bliscy nie mogą być przy nas i patrzeć jak rozwija się dziecko
Kiedy przenieśliśmy się do Szkocji i dowiedziałam się, że jestem w ciąży musiałam przygotować się na kilka niespodzianek. Sądziłam, że poród za granicą jest dosyć podobny do tych, które odbywają się w Polsce. Jakież było moje zdziwienie, gdy chciałam umówić się na wizytę do ginekologa. Dowiedziałam się wtedy, że opiekę nad przebiegiem ciąży sprawuje tutaj wyspecjalizowana pielęgniarka, tzw. midwife. Dopiero gdy pojawiają się komplikacje, ciężarna jest kierowana do specjalisty. Argumenty podane przez mojego lekarza rodzinnego wydają mi się bardzo przekonujące. Ciąża nie jest chorobą, jedynie stanem odmiennym. Dlatego nie wymaga opieki specjalistycznej, jedynie odpowiedniego nadzoru.
W Szkocji opieka nad ciężarną zaczyna się po 12. tygodniu ciąży. Wcześniej pozostajesz pod opieką midwife, wyspecjalizowanej pielęgniarki
Początkowo bałam się, że ewentualne problemy z ciążą nie zostaną w porę wykryte. Jednak już pierwsze spotkania z midwife rozwiały moje wątpliwości. Miała całą serię pytań dotyczących naszego życia, by wykluczyć wszelkie powikłania. Pobrała mi krew, by ustalić grupę i sprawdzić morfologię. Cierpliwie odpowiadała na pytania. W Szkocji wszelka opieka nad ciężarną zaczyna się dopiero po 12. tygodniu, gdy mija okres największego ryzyka poronienia. W 12.–14. tygodniu przeprowadza się pierwsze – i przeważnie ostatnie – USG. I tu kolejne zdziwienie. Jak to, tylko jedno USG? No cóż, tutejsza służba zdrowia również boryka się z limitem środków finansowych, zdecydowano więc, że prawidłowo przebiegająca ciąża nie wymaga więcej niż jednego, co najwyżej dwóch badań USG.Regularne spotkania z midwife zaczęły się dopiero po 20. tygodniu ciąży. Początkowo nie było ich wiele, co 6 tygodni. Wraz ze zbliżającym się terminem porodu ich częstotliwość się zwiększała. Od 6. miesiąca ciąży za każdym razem miałam sprawdzane ciśnienie krwi i pobierane próbki moczu.
Zobacz:
Jak się rodzi w Wielkiej Brytanii? 5 faktów o porodzie w Anglii
Kiedy pojawiły się problemy zostałam objęta opieką przyszpitalną i musiałam pozostać w szpitalu
W 32. tygodniu ciąży zaczęło mi się podnosić ciśnienie. Badania moczu jednak nie wykazywały podniesionego poziomu białka, dlatego mogłam wrócić do domu. Wyznaczono mi jednak kontrolę za kilka dni, i to już nie z midwife, lecz z lekarzem rodzinnym. Ciśnienie było jeszcze wyższe, zaczęły mi puchnąć nogi, a i białko zaczęło się śladowo pokazywać w moczu. Z tego względu podjęto decyzję, bym jak najszybciej została przebadana przez specjalistów w szpitalu. Jeszcze tego samego dnia zostałam przyjęta na „przedporodówkę”, gdzie sprawdzono mi ciśnienie, pobrano próbkę moczu, krwi i podłączono do KTG. Na szczęście, stan mój i dziecka był na tyle satysfakcjonujący, że nie była konieczna hospitalizacja. Wróciłam do domu z zaleceniem wizyty u lekarza rodzinnego w ciągu kolejnego tygodnia. Niestety, ta wizyta wykazała jeszcze wyższy poziom białka w moczu, co przy podwyższonym ciśnieniui okropnie opuchniętym ciele wskazywało na zagrożenie zatruciem ciążowym. Zdecydowano, że mam być objęta opieką przyszpitalną i co 3 dni pojawiać się w szpitalu na kolejne badania.
Doskonała opieka szpitalna, warunki jak w hotelu - tak wspominam mój pobyt w szpitalu
Po jednym z takich badań, w 35. tygodniu, zostałam zatrzymana w szpitalu. W delikatny sposób poinformowano mnie, że może wystąpić konieczność przyspieszonego porodu. I tylko dzięki temu nie wpadłam w panikę. W szpitalu spędziłam cały tydzień. Gdy zobaczyłam pokój, który mi przydzielono, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jednoosobowy pokoik z łazienką, wyposażony w dostęp do internetu, telewizję kablową i radio, tylko za drobną opłatą. Wszystko nowe i utrzymane w najwyższej czystości. Codziennie były podawane 3 posiłki, bardzo dobre i pożywne. Opieka szpitalna na bardzo wysokim poziomie, a personel – uprzejmy, zawsze uśmiechnięty. Jeśli miałam jakiekolwiek pytanie, bez problemu udzielano mi na nie odpowiedzi. A pytań miałam tysiące, gdyż nie byłam przygotowana do porodu, spotkania w szkole rodzenia dopiero się zaczęły...
Standardem w Szkocji są porody rodzinne, oddzielny pokój dla każdej rodzące i... midwife, która przyjmuje poród
Po tygodniu oczekiwania w szpitalu, data porodu została ustalona. Udało się doprowadzić ciążę do 36. tygodnia i dalsze jej utrzymywanie mogło być ryzykowne dla mnie i dla maleństwa. Poród był kolejnym zaskoczeniem. Przewieziono mnie na porodówkę, gdzie każda rodząca ma swój pokój. Standardem są porody rodzinne, dlatego nawet nie musieliśmy się pytać, czy Krzysiek, mój mąż, może być ze mną podczas porodu. Kolejne zaskoczenie: to midwife przyjmuje w Szkocji poród – lekarz zostaje wezwany jedynie wtedy, gdy są do tego wyraźne wskazania. W moim przypadku stało się to raz, gdy ciśnienie tak podskoczyło, że mogło zagrażać naszemu życiu. Lekarz zbadał mnie, wykonał USG brzucha, zaaplikował odpowiednie leki i... poszedł do innej rodzącej. Wywołanie porodu trwało całą noc. Niestety, wielu szczegółów nie pamiętam. Byłam jak zamroczona. Marzyłam tylko o tym, żeby to się szybko skończyło. Pamiętam jednak, że bardzo pomagał mi Krzysiek. Sama faza parcia trwała godzinę. Nasz synek, Tomek, przyszedł na świat w południe. Gdy tylko odcięto pępowinę, dosłownie na sekundę przyłożono go do mnie i zaraz zabrano – był przecież wcześniakiem. Kiedy tylko trochę doszłam do siebie po porodzie, pobiegłam do sali obok, by zobaczyć synka. Leżał taki malutki, szczuplutki, pod specjalnymi lampami, podłączony do różnych kabelków. Ważył zaledwie 2220 g. Potem Tomcia przewieziono na neonatologię. A mnie podano tosty i herbatę, żebym odzyskała siły. Pozwolono mi też się wykąpać i odpocząć po trudach porodu.
Mogłam o każdej porze iść do syna na neonatologię. Każde dziecko miało przydzieloną opiekunkę, która stale je doglądała
Za jakiś czas, odświeżona i odprężona, poszłam z Krzyśkiem zobaczyć Tomcia w inkubatorze. Na oddziale neonatologii panuje nieskazitelna czystość. Każdy, bez wyjątku, jest zobowiązany myć ręce po wejściu na oddział. Każde dziecko ma przydzieloną swoją opiekunkę, która go stale dogląda. Tomek wyglądał taki kruchutki w inkubatorku... Opiekunka opowiedziała nam, co dokładnie się działo, zanim przyszliśmy. Jak zadbano o naszego synka, jakich czynności dokonano, by utrzymać go przy życiu. Nasz cwaniaczek już w 4. godzinie sam chciał oddychać i wyrwał rurkę ułatwiającą mu oddychanie!Ponieważ moje ciśnienie nadal było wysokie, zostałam zatrzymana w szpitalu na obserwację. Mogłam o każdej porze dnia i nocy przychodzić na neonatologię, by doglądać synka. Okazało się to bardzo przydatne, gdyż chciałam już od początku karmić piersią. I tu po raz kolejny przeżyłam zaskoczenie – już na drugi dzień zaproponowano, bym spróbowała podać Tomkowi pierś. Niesamowite było to uczucie: mieć Tomka tak bliziutko, takiego drobniutkiego i podłączonego do tych wszystkich kabelków. Tomek cudownie przyssał się do piersi i zaczął jeść. Poczuliśmy z Krzyśkiem ogromną radość. Przez jakiś czas musiał być dokarmiany moim mlekiem przez sondę, ale już od początku wiedział, co to mamina pierś.I tak dzień i noc wzywano mnie, bym podawała mu pierś, gdy tylko był głodny. Kiedy po czterech dniach wypisano mnie ze szpitala, byłam przerażona. Jak ja teraz będę karmiła Tomka na żądanie? W dzień mogłam być przy nim, ale co będzie w nocy? A poza tym codzienne dojazdy są bardzo męczące. I o tym również pomyślano. Dla mam, które karmią piersią swoje maleństwa przebywające na neonatologii, przygotowano specjalne pokoje. Przy każdym łóżku był telewizor, codziennie przychodziła salowa z mlekiem, płatkami, bułeczkami i dżemem na śniadanie. Czułam się jak bardzo ważna osoba. Tomek szybko przestawił się na całkowite jedzenie mojego mleka z piersi i po tygodniu pobytu w szpitalu szczęśliwi pojechaliśmy do domu.
Kiedy wróciliśmy do domu opeikę nad nami przejęła kolejna midwife, a z czasem przychodziła do nas health visitor, czyli pielęgniarka środowiskowa
Opiekę nad nami przejęła kolejna midwife, która przez pierwsze 10 dni przychodziła do nas do domu dzień w dzień, by sprawdzić, czy wszystko u nas w porządku i by zważyć Tomka. Raz tylko, gdy Tomek nie przybrał na wadze i był bardzo śpiący i osowiały, była potrzebna konsultacja z lekarzem i ponowna wizyta w szpitalu, Konieczne wtedy były dodatkowe badania krwi i moczu, by wykluczyć ryzyko żółtaczki. Po tym okresie przez 6 tygodni przychodziła do nas health visitor, czyli pielęgniarka środowiskowa. Sprawdzała nasz stan zdrowia, ważyła Tomka. Potem pozostałam zdana już tylko na siebie, choć też nie tak do końca... Codziennie, w ramach państwowej służby zdrowia, organizowane są tutaj spotkania tematyczne dla młodych mam i ich pociech. Ja wybrałam spotkania dla mam karmiących piersią oraz tzw. ogólne dla mam dzieci poniżej pierwszego roku. Zajęcia pozwalają zasięgnąć informacji od osób specjalizujących się w danej tematyce. Ale najważniejsze jest to, że dają możliwość kontaktu i pogadania z mamami, które mają podobne problemy. Na tych spotkaniach uspokajam się, że z Tomkiem jest wszystko w porządku. Dowiaduję się, że problemy, które przechodzę, to nic wielkiego, że jakaś inna mama również je ma lub miała.
Plusy i minusy - doskonałe warunki i wiele przywilejów, ale problem z uzyskaniem pomocy specjalistycznej
Trudno jest mi jednoznacznie powiedzieć, czy tutejsza służba zdrowia jest lepsza od polskiej. Są plusy i minusy. Mogę jedynie podkreślić, że ja jestem bardzo zadowolona. Zwłaszcza opieka w szpitalu wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Pobyt tam zapamiętałam jako pogodny i pełen uśmiechu. Ponadto w ramach państwowej służby zdrowia kobiecie ciężarnej (a także mamie i dziecku przez rok po porodzie) przysługuje darmowa opieka dentystyczna, nie płaci też za przepisane przez lekarza leki. Problemy pojawiają się dopiero, gdy potrzebna jest pomoc specjalistyczna. Kiedy zauważyliśmy u Tomka nieprawidłowości w rozwoju bioderek, kilka razy musiałam nagabywać lekarza rodzinnego, by dał skierowanie na prześwietlenie i wizytę u pediatry. A więc tu także zmagania ze służbą zdrowia wymagają samozaparcia.
Nie tylko "becikowe" - prezenty dla dziecka na różnych etapach rozwoju, możliwość zwolnienia podatkowego dla rodziców
Nie mogę nie wspomnieć o pomocy finansowej, którą młodzi rodzice dostają z tytułu urodzenia dziecka. Po pierwsze, co tydzień dostaje się pieniądzei na dziecko do ukończenia przez nie 16. roku życia. Te pieniądze przyznawane są na każde dziecko, niezależnie od dochodów rodziców. Natomiast w zależności od dochodów, rodzic sprawujący opiekę nad dzieckiem może dostać również zwolnienie podatkowe. Dodatkowo każde dziecko w dniu urodzenia dostaje od rządu 250 funtów, które należy włożyć na specjalne konto inwestycyjne. Pieniądze te pracują dla dziecka, aż do ukończenia przez nie 18 lat, kiedy to będzie mogło zrobić z nimi, cokolwiek zechce. Jak widać, państwo dba nie tylko o chwilę obecną, ale i przyszłość dziecka. Wiele też tu się robi, aby już od najmłodszych lat zaszczepić dzieciom upodobanie do czytania książek. Każdy maluch w 8.–14. tygodniu życia dostaje kilka książeczek i zaproszenie do biblioteki, w której odbywają się czytania rymowanek dla najmłodszych. Kolejną paczkę z książeczkami dzieci dostają w 22.–30. tygodniu, a w wieku 3 lat – skrzyneczkę z książeczkami, kolorowankami i kredkami. Ponadto nie mam obaw, że po ukończeniu urlopu macierzyńskiego, który został niedawno wydłużony do 52 tygodni, nie będę mogła wrócić do pracy. Tutaj informację o ciąży przyjmują z uśmiechem i spokojem. Na czas urlopu macierzyńskiego istnieje możliwość zorganizowania zastępstwa. Albo przez osobę z wewnątrz firmy, albo wykorzystując pomoc działających tu bardzo prężnie agencji pracy.
Idealne warunki, a wsparcie rodziny - szkoda, że nasi bliscy nie mogą być przy nas i patrzeć jak rozwija się dziecko
Można by zakrzyknąć:„Jak rodzić, to tylko za granicami Polski!”. Jednak, choć warunki są tu bardzo dobre, nikt i nic nie jest w stanie zastąpić rodziny i jej wsparcia. To właśnie rodziców i rodzeństwa najbardziej nam brakuje. Jakże często chciałoby się dzielić z bliskimi radość z kolejnych osiągnięć Tomka, a tym bardziej uzyskać wsparcie w problemach związanych z opieką i wychowywaniem... Pozdrawiam wszystkie mamy – zarówno te rodzące w ojczyźnie, jak i poza jej granicami.
miesięcznik "M jak mama"